środa, 31 lipca 2013

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Witajcie Kochani!
Musze powiedzieć, że bardzo długo pracowałam nad tym rozdziałem i jestem zadowolona z efektu końcowego. Mam nadzieję, że wam też się spodoba bo jest dla mnie ważny. 
Wielkie podziękowania dla mojej kochanej Carinio, bez której chyba nigdy nie udałoby mi się stworzyć tej części opowiadania. Wielkie brawa dla niej, że zniosła moje narzekania, ciągłe pytania i spokojnie odpowiadała na moje maile dotyczące nowej postaci. Carinio, jesteś wielka!
Rozdział dedykuje:
Niuni ann (z bloga http://biglove-dramione.blogspot.com/), z którą bardzo miło mi się rozmawiało
Carinio za to... och za wszystko!

Czytajcie, komentujcie!
Zapraszam!                                         



            Draco siedział na łóżku w skrzydle szpitalnym. Czekali na panią Pomfrey. Trzymał dłoń Hermiony w swojej. Czuł, że drży. Nie wiedział jednak co powinien powiedzieć. Spodziewał się różnych rzeczy, ale na pewno nie tego co przed chwilą usłyszał od Weasleya.
-Hermiono- zaczął cicho
-Daj spokój Draco- podniosła wzrok na jego twarz.- Wyglądasz okropnie- stwierdziła.- Boli Cię?
-Mniejsza o to.- machną dłonią lekceważąco- Co z Tobą?
-Mną? A co ma być? Mój przyjaciel, przepraszam, były przyjaciel nazwał mnie dziwką. Jakoś mnie to nie rusza.- uśmiechnęła się. 
Jednak wiedział, że kłamie. Znał ją na tyle dobrze aby zobaczyć prawdę w jej oczach. A był tam ból. Bolało ją to co zrobił Ron i to bardzo.
-Dlaczego kłamiesz?- zapytał łapiąc ją za podbródek- Przecież Cię znam.
-To skończony temat Malfoy. Nie chce rozmawiać. Masz racje. Ta dziwka…. Zabolało mnie to. Ale nie przez samo słowo. Tylko dla tego, że powiedział to Ron. Ja po prostu nie potrafię zrozumieć jego działań. O co mu chodziło? ‘To za Hermione’. Dlaczego to powiedział? Chciał czegoś ode mnie? Niech powie mi to prosto w twarz, a nie Cię bije!
-Martwisz się o mnie?- szeroko otworzył oczy.
-Czy to Cię dziwi?
-Trochę. Nie wiem teraz czego mogę się po Tobie teraz spodziewać.- przyznał. Obiecał sobie, ze będzie z nią szczery.
 -Draco…-zaczęła jednak przerwał jej.
-Powiedz mi, kim dla Ciebie jestem? Co do mnie czujesz?
Zawahała się. Wiedziała doskonale co chłopak chciał usłyszeć. Widział to w jego oczach. Jednak nie mogła tego powiedzieć. Nie kiedy nie była w stu procentach pewna. Nie chciała go później ranić. Ale jeśli nie odpowie mu teraz również go zrani. Nie mogła z nim zerwać kontaktu. To byłoby niemożliwe. Związane z niemal fizycznym bólem. Potrzebowała go jak powietrza. Jego głosu, dotyku, smaku.
-Draco, ja…. Nie chcę Cię stracić. Wiem to na pewno, ale jednocześnie nie wiem czy to jest coś więcej. Coś wykraczającego poza zwykła przyjaźń…
Odważyła się spojrzeć mu w oczy. Zaskoczył ją. Nie zobaczyła w nich bólu ani rozczarowania. Widziała radość.
-Dobrze. Jeśli nie chcesz na razie niczego więcej to będę Twoim przyjacielem, ale  pod jednym warunkiem.- na jego ustach pojawił się przebiegły smirk. – Nigdy mi nie mów, że tamten seks był błędem
-Dobrze. Masz to jak w banku- uśmiechnęła się ciepło. Była taka szczęśliwa, że zgodził się na jej propozycje.
Przytulił ją. Wdychał jej zapach, zapach, który kojarzył mu się z wakacjami, ze słońcem. Nie umiał tego inaczej określić.
W końcu pojawiła się pielęgniarka. Nos Malfoya nie ucierpiał tak bardzo. Cios Rona nie złamał mu nosa, a jedynie sprawiła, że puściła mu się krew. Hermiona oczyściła mu twarz z krwi jednym ruchem różdżki.
Właśnie zbierali się do wyjścia kiedy w progu pojawił się Harry lewitujący Rona. Draco ścisnął dłoń Hermiony i zacisną zęby. Jednak Potter po raz kolejny go zaskoczył. Brutalnie położył jęczącego Rona na wolnym łóżku.
-Piękne zaklęcie Malfoy- powiedział ku zaskoczeniu przyjaciół. Zwrócił się do Hermiony-Przepraszam Hermiono, że sam nie zareagowałem, ale byłem w zbyt wielkim szoku. Przepraszam Cię.
-Nic się nie stało Harry- Hermiona była wdzięczna przyjacielowi. Draco z uśmiechem ścisną jej dłoń. Harry zauważywszy to również się uśmiechną.
-Dzięki Potter. Pójdziemy już. Mieliśmy jechać do Londynu.
Wyszli nie zaszczycając Rona nawet jednym spojrzeniem. On jednak świdrował ich wzrokiem. 
-Dlaczego trzymasz mnie za rękę?- spytała Hermiona gdy szli już korytarzem.
-A mam puścić?- zapytał rysując kółka kciukiem na wierzchu jej dłoni. Poczuła gęsia skórkę.
-No…
-No właśnie.- uśmiechną się.
Minęli zakręt i prawie zderzyli się z Danielem. Za nim szli Chanel, Diabeł, Rose i Emma.
-No jesteście!- krzykną Daniel.- Dobrze, że nic Ci nie jest Smoku.
-Co się działo po naszym wyjściu?- zapytała Hermiona
-Pojawił się Snape- wyjaśniła Rose- Ale kiedy zobaczył, że to Weasley leży na posadzce i nikt nie powiedział co się stało zaczął się wydzierać. Więc powiedzieliśmy, że rudy obraził Hermione, a on dał mu szlaban i kazał Harremu zabrać go do Skrzydła Szpitalnego. Żałuj że nie widzieliście jego miny. Wykonał polecenie chyba tylko dla tego, że sam nie chciał dostać szlabanu.
-Spotkaliśmy się z nim- powiedział Malfoy
-Weasley zachował się jak totalny dupek to nie ulega wątpliwości. Musieliśmy powstrzymać Chanel bo już chciała mu coś zrobić.
-Chciałam go zabić- poprawiła go Chanel – tylko Potter uratował mu tyłek.
Hermiona podeszła do swojej przyjaciółki i uściskała ją mocno. Blondynka odwzajemniła uścisk.
-Kochana, obiecaj mi że się tym nie przejmiesz- poprosiła
-Już jest dobrze Chanel.- odwróciła się do reszty- Dziękuję wam za wsparcie.
-Żartujesz sobie- Diabeł wyszczerzył zęby- Jesteś nasza! Niech ktoś coś Ci zrobi, a my z Smokiem i Danielem już się nim zajmiemy! Nie masz za co dziękować, maleńka.
-Zapytałaś na początku roku czy załapałaś się do elitarnego towarzystwa Ślizgonów. Masz jeszcze jakieś wątpliwości?- uśmiechnęła się Emma.
Hermiona rozejrzała się po twarzach bliskich jej osób. Byli niesamowici. Mimo, że kilka chwil wcześniej została upokorzona na oczach połowy szkoły, mimo iż na zawsze straciła przyjaciela, to wszystko się nie liczyło. Jeszcze nigdy nie czuła się w Hogwarcie tak szczęśliwa.
                                                                                 
 ***

            Ulice Londynu jeszcze nigdy nie wydały się Hermione tak piękne. Przemierzała je razem z Chanel, Diabłem i Draconem. Poszli na śniadanie do małej, przyjemnej kawiarni, połazili po centrum handlowym. Dobrze się bawili. Hermiona poczuła się prawie tak jakby znów były wakacje z tym, że teraz z Zabinim i Malfoyem było dużo zabawniej.
Trochę żałowali, że Emma, Rose i Daniel z nimi nie poszli.  Okazało się bowiem, ze Emma nie zdała jeszcze egzaminu teleportacji. Rose nie chciała zostawić swojej najlepszej przyjaciółki, a i Daniel stwierdził, że dotrzyma towarzystwa w Hogsmade dwóm dziewczyną.
Hermiona bawiła się na tyle dobrze, że prawie zupełnie zapomniała o porannych wydarzeniach. Jednak mimo wszystko coś ją męczyło. Słabość. Myślała o tym jak bronił ją Draco. Powinna była go zatrzymać i sama przywalić Ronowi. Jednak w tedy, w Sali Wejściowej poczuła się tak jakby znowu stała przed Nim. Słaba, bojaźliwa, kujonka Hermiona. Ta myśl nie dawała jej spokoju. Potrzebowała czegoś co by znów, tak jak na wakacjach, pomogło jej się podnieść. Nie potrafiła tylko określić czego konkretnie potrzebuje.
Usiedli właśnie na Millenium Street* pijąc kawę i żartując. Coś przykuło uwagę Hermiony. Mała, krótka i dość ciemna uliczka prowadząca w dół, jedynie kilka metrów od miejsca w którym siedzieli. Przywołało to wspomnienia. Kolejne wakacyjne wspomnienia. Jedne z tych dobrych. Hermiona już znalazła odpowiedź na swoje pytania.
-Chanel
-Słucham?- blondynka przerwała konwersacje z Diabłem i spojrzała na przyjaciółkę.
Hermiona nie odezwała się. Wskazała głową na uliczkę. Chanel podążyła za jej spojrzeniem i na jej twarzy pojawaił się cwaniacki uśmieszek.
-O co chodzi?- zapytała Draco
-Jesteś pewna?
-To idealny sposób. Już się o tym przekonałam- dziewczyny zupełnie zignorowały swoich towarzyszy
-Ale wiesz, ze to jest na cała życie
-Wiem o tym doskonale. Komu jak komu, ale mnie nie musisz tego mówić.
-Czy ktoś mi może wytłumaczyć o co chodzi?- Diabeł podniósł głos.
-Chce sobie zrobić tatuaż- wyjaśnił Malfoy. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
-Skąd wiesz?- zapytała zaskoczona panna Granger
Chłopak uśmiechną się.
-Po prostu Cię dobrze znam. Po za tym po dzisiejszych wydarzeniach. Wiem, że chcesz stać się silniejszą.
-To prawda.- Hermiona odwzajemniał uśmiech- To dobry sposób- powtórzyła
-Dobrze. W takim razie pójdziemy z tobą- zawyrokowała Chanel
-Dziękuję. Chce aby ten tatuaż dał mi siłę, a to wy jesteście moją siłą- spojrzała na siedzącego obok Dracona. Złapał ją za rękę i uśmiechną się. Z tym uśmiechu wyglądał najcudowniej.
                                                                                  
***

            Weszli do małego pomieszczenia. Utrzymane było w kolorach czerni, bieli i szarości. Szare płytki na podłodze, na trzech szarych ścianach narysowane były wzory tatuaży w niewielkim powiększeniu. Pokrywały ściany od sufitu do podłogi. Pod białą ścianą stało wysoki, czarne biurko. Na ścianie za nim czarnymi literami była namalowana nazwa studia. Stały tam jeszcze dwa niskie stoły z przeszkolonymi blatami z niewielkimi dwuosobowymi kanapami i krzesłem. Na stołach leżały książki w czarnej okładce. Były to wzorniki tatuaży.
Gdy weszli za czarnej zasłony wyszła niska blondynka. Była ubrana w czarną bluzkę z napisem Nirvana. Bluzka była bokserką z dużymi wycięciami po bokach. Do tego miała zwykłe czarne rurki i trampki. Bluzka odsłaniała piękne tatuaże na jej rękach, plecach i bokach. Włosy były zafarbowane na platynowy blond spięte w wysoki kucyk z grzywką opadająca na czoło. Dziewczyna miała mnóstwo kolczyków w uszach a także przebity nos i wargę. Pomalowane na ciemno oczy z zielonymi tęczówkami  były niezwykle magnetyzujące.
-Hermiona i Chanel! Dawno was tu nie było.
-Witaj Carmen- przywitała się Hermiona- Co u was?
-Całkiem nieźle. Ruch trochę się zmniejszył po wakacjach, ale nie możemy narzekać. A jak wy się macie? Naprawdę dawno was nigdzie nie widziałam.
-Jesteśmy w szkole z Internatem- wyjaśniła Chanel- Dostaliśmy przepustkę.
Carmen zmierzyła dwóch przystojniaków stojących za jej koleżankami.
-TO są wasi koledzy ze szkoły? Chyba tez się tam zapiszę-wyciągnęła rękę do Diabla- Carmen
-Blaise.
-Draco.
-Chcecie sobie zrobić tatuaż?- zapytała dziewczyna
-Ja chcę- wyjaśniła zainteresowana- Jest Will?- miała na myśli tatuażystę, który robił jej poprzednie tatuaże.
-Willa nie ma. Pojechał na ślub brata. Ale od września mamy w ekipie nowego.- widząc niepewne spojrzenie Hermiony dodała- Nie masz się co martwić koleś jest niesamowity. Przyjechał do Londynu z Tokio, ale to Brytyjczyk. Jest niesamowity. Narysuje Ci wszystko co tylko chcesz. Ostatnio wszystkie dziewczyny zapisują się do niego.
-Sama nie wiem- Hermiona skrzywiła się. Chciała aby mimo wszystko kolejny tatuaż również zrobił jej Will. Ufała mu już.
-Może poznaj go na początku.- powiedział Carmen- Kai!
Za czarnej zasłony wyszedł chłopak, ale nie byle jaki chłopak. Hermiona natychmiast zrozumiała dlaczego wszystkie dziewczyny zapisują się do niego. Niekoniecznie musiało to mieć związek z jego umiejętnościami.
Był przystojny. No dobra, był bardzo  przystojny. I do tego wręcz piekielnie seksowny. Delikatnie opalony z pełnymi ustami, wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i prostym nosem. Jego oczy miały niesamowity, szafirowy kolor, było w nich coś dzikiego, nieujarzmionego. Włosy miał czarne w niedbały sposób zaczesane do góry i zmierzwione.  Mięśnie były wyraźnie zarysowanie na jego rękach i brzuchu. Ubrany był w czarne obcisłe spodnie i obcisły czarny podkoszulek. Jego pierś, obojczyk, bark, ramię oraz nadgarstek i część dłoni pokrywały niezwykle drapieżne tatuaże. Tylko w jednym uchu miał kilka czarnych kolczyków. Lewy przegub oplatała skórzana bransoletka. Miał również obrączkę na kciuku. Na szyi, na długim srebrnym łańcuszku wisiały dwa nieśmiertelniki. Poza w jakiej stał była niedbała. Ręce miał lekko wsunięte do kieszeni. Podszedł bliżej.  
-  Cześć. Jestem Kai. Nowy tatuażysta- oznajmił. Jego spojrzenie padło na Chanel- Witaj piękna- posłał jej cudowny uśmiech. W jego policzkach pojawiły się dołeczki. Chanel czuła jak od jego wzroku miękną jej kolana.
-Hej- odpowiedział blondynka przyglądając się chłopakowi. Zrobił na niej wrażenie i to duże- jestem Chanel.
-Wyjątkowe imię- jego głos miał w sobie coś z pomruku drapieżnego kota- Czy to Ty chcesz tatuaż? Mógłbym stworzyć na Tobie arcydzieło. Najpiękniejsze z moich projektów. Jednak i tak bladło by przy twojej urodzi- znów się uśmiechną.
Chanel zarumieniła się delikatnie. Zaraz zaraz, Hermiona spojrzała na przyjaciółkę. Zarumieniła? Chanel się nie rumieni. Nigdy i przy nikim. Przy żadnych komplementach. Chłopak naprawdę musiał zrobić wrażenie na dziewczynie skora nie tylko nie mogła oderwać od niego wzroku, a na dodatek jeszcze się zarumieniła.
Zabini prychną. Nie podobało mu się to co opowiadał ten koleś. Ani to w jaki sposób lustrował Chanel. A najbardziej nie podobało mu się to jak ona patrzyła się na niego. Jakby zobaczyła ósmy cud świata czy coś.
Dźwięk jaki wydał z siebie Diabeł zwrócił uwagę reszty. Hermiona już czuła co się świeci. Widziała jak jej przyjaciel sztyletuje Kai’a wzrokiem. Postanowiła ratować sytuację.
-Właściwie to ja chce mieć kolejny tatuaż- wyjaśniała- Jestem Hermiona
Chłopak oderwał wzrok od pięknej Chanel i przeniósł go na śliczną Hermionę. Uśmiechną się. Urocze dołeczki znów  pojawiły się na jego twarzy.
-Miło mi Cię poznać Hermiono. Masz wybrany jakiś konkretny wzór czy dopiero czegoś szukasz?
-Mam wybrany. To będą tylko dwa słowa, tutaj- wyciągnęła rękę i nakreśliła linę na wewnętrznej stronie nadgarstka tuż nad piórkiem.
-Ok. bez problemu. Chodź za mną. Jedna osoba może z tobą iść jeśli chcesz.
-Ja pójdę!- odezwała się szybko Chanel. Trochę za szybko. Zobaczyła uniesioną brew Zabiniego- Byłam z Tobą gdy robiłaś pierwszy i drugi tatuaż. Teraz tez chce być- wyjaśniła.
Hermiona westchnęła cicho. Już wiedziała co się szykuje. Jednak mimo wszystko chciał aby Morison z nią poszła.
-Dobra, chodźmy.- uśmiechnęła się jeszcze do chłopców. Draco odwzajemnił gest. Diabeł jednak nadal świdrował wzrokiem Kai’a.
Jednak dziewczyny już nie zwracały uwagi na przyjaciele. Kai przytrzymał zasłonę przy wejściu do właściwej części studia. Ten pokój wyglądał dokładnie tak jak go Hermiona zapamiętała. Dwie ściany pomalowane były na biało, a dwie na czarno. Przy ścianach stały różne przyrządy do pircingu i tatuowania. Jedyna różnica polegała na tym, ze pojawiło się dodatkowe łózko, a właściwie kozetka tak aby mogły pracować jednocześnie dwie osoby. Panna Granger czuła znajome podniecenie na myśl o kolejnym tatuażu.
-Usiądź Hermiono- powiedział Kai wskazując na czarny fotel obok stolika. Dziewczyna wykonała polecenie. Ściągnęła kurtkę i podała ją Chanel. Sam Kai usiadła naprzeciw niej z kartkę papieru i ołówkiem. Przez chwilę dyskutowali nad wzorem. Hermiona zakochała się już w trzecim rysunku jaki przedstawił jej chłopak. Pracowało się z nim naprawdę dobrze. Z pewnością miał niezwykły talent. Położyła rękę na stoliku. Kai w tym czasie włączył radio. Lubił pracować przy muzyce. Tak jak zwykle włączył japońskiego rocka. Przygotował wszystkie urządzenia i umył ręce następnie założył jednorazowe rękawiczki. Zdezynfekował jej nadgarstek i uśmiechną się pokrzepiająco. Już po chwili dziewczyna usłyszała charakterystyczny dźwięk. Poczuła ból gdy chłopak rozpoczął tatuowanie. Zacisnęła jednak zęby. Nie miała zamiaru pokazać po sobie żadnej słabości. Właśnie o tym miał jej już zawsze przypominać tatuaż.
-Skąd jesteście?- zapytał Kai. Użył liczby mnogiej jednak Hermiona doskonale wiedział do kogo kierowane jest pytanie
-Hermiona jest stąd. A ja urodziłam się w Nowym Yorku i przeprowadziłam się do Londynu w te wakacje.
-Ja tez przyjechałem tu w czasie tych wakacji.
-Naprawdę? Kiedy?- zapytała zaskoczona Chanel- Nie było Cię tu kiedy byłyśmy ostatnio.
-Przyjechałem w sierpniu, ale prace tutaj podjąłem początkiem września.
-Szkoda, że nie wcześniej- uśmiechnęła się blondynka. Chłopak oczywiście odwzajemnił uśmiech. Przez kilka chwil pracował w milczeniu.
 

soundtrack  (Polecam włączyć!)**

-Czy to The GazettE?- zapytała Chanel patrząc na radio. Zaskoczony Kai podniósł wzrok na dziewczynę. Napełniał akurat urządzenie tuszem.
-Znasz japońską muzykę?- spytał. W jego głosie było słychać niedowierzanie.
-Dość często jej słucham. To przecież „Open Your Eyes”. Interesowałam się kulturą i muzyką japońską odkąd jako dziecko oglądałam anime.- wyjaśniła
-A znasz język?
-Nie za dobrze. Próbowałam  się uczyć sama, ale sprawiało mi to trochę problemów- przyznała. Przygryzła delikatnie dolną wargę- Może mógłbyś mnie trochę pouczyć?
-Dlaczego sądzisz, ze znam japoński?
-Carmen mówiła, ze mieszkałeś w Tokio- ponownie się uśmiechnęła. Chłopak zmierzył ja spojrzeniem swoich magnetyzujących oczu.
-Powiedz kiedy masz wolny czas- Kai posłał jej seksowny uśmieszek. Ten chłopak po prostu emanował seksem.
-Przyszła sobota?
-Idealnie- odparł.- 17.00?
-Cudnie.
Na tym skończyła się ich wymiana zdań. Kai powrócił do robienia tatuażu. Hermiona przyglądał się Chanel. Jej przyjaciółka z kolei obserwowała chłopaka. Wręcz nie mogła oderwać od niego wzroku. Hermiona rozumiała to. Kai był bowiem ucieleśnieniem marzeń blondynki. Hermionie przypominał ulubionych bohaterów mang i dram Chanel, które dziewczyna jej pokazywała.
Jednak Hermiona była trochę tym zaniepokojona. Była już prawie przekonana, ze jej przyjaciółka czuje coś więcej do Zabiniego. Chociaż w rozmowie nigdy się do niczego nie przyznawała. Poza tym panna Granger poznała Blaisa już na tyle dobrze aby wiedzieć, ze chłopak nie odpuści tak łatwo. Nawet jeśli blondynka nic do niego nie czuła to chłopak z pewnością miał coś do niej. Gryfona czuła, że szykuje się coś niemiłego. Jeśli Chanel pokłóci się z Diabłem mogła na tym ucierpieć ich przyjaźń. Hermiona nie potrafiła sobie tego wyobrazić.
Westchnęła przeciągle. Kai rzucił jej spojrzenie.
-Gotowe- powiedział chłopak.
Hermiona zdała sobie sprawę, ze tak pochłonęły ją myśli o przyjaciołach, ze zupełnie zapomniała o bólu związanym z robieniem tatuażu. Ba! Zapomniała w ogóle, że ma robiony tatuaż.
Spojrzała na dzieło Kai’a.
-Jest wspaniały!
-Zgadzam się- Chanel nachyliła się nad jej ręką.- Naprawdę fajnie to zrobiłeś.- zwróciła się do chłopaka uśmiechając się.
-E tam- Kai machną lekceważąco rękę- A Ty nie chciałabyś mieć tatuażu?
-Mam już jeden, ale w miejscu, którego raczej nie pokazuje przy takiej pogodzie- dotknęła swojego uda. Kai podążył za jej wzrokiem po czym powrócił do jej oczu aby następnie przenieść go na usta. Chanel nieświadomie, a może świadomie, przejechała koniuszkiem języka po górnej wardze.
Hermiona chrząknęła. Kai i Chanel spojrzeli na nią. Brunetka uśmiechnęła się czarująco.
-Dzięki za tatuaż, ale musimy już iść. Nasi przyjaciele czekają.
-No jasne.- chłopak odprowadził ich do wyjścia z pomieszczenia.
-Miło było Cię poznać Hermiono- powiedział ściskając dłoń blondynki
-Ciebie również. Jeśli będę chciała kolejny tatuaż będę wiedzieć do kogo się zwrócić- uśmiechnęła się jeszcze po czym przeszła przez czarną zasłonę.
-To do soboty- powiedział Chanel i również chciała wyjść jednak chłopak złapał ją za nadgarstek
-Gdzie się zobaczymy?- zapytał.
Chanel uśmiechnęła się. Szybko sięgnęła do torebki i wyciągnęła długopis. Chwyciła dłoń Kai'a po czym wypisała na wewnętrznej stronie jego dłoni rząd dziewięciu cyfr.
-Zadzwoń- powiedziała blondynka. Chciał już wyjść jednak chłopak znów jej na to nie pozwolił. Zamkną w swojej dłoni jej dłoń , którą jeszcze przed chwilą pisała numer.
Na jego ustach pojawił się cwany uśmieszek. Przysuną się do dziewczyny szepcząc jej wprost do ucha. Poczuła jego oddech na policzku i obezwładniający, mocny zapach męskich perfum.
-Gdybyś jednak zdecydował się na kolejny tatuaż to wiesz gdzie mnie znaleźć.- to mówiąc puścił ją i odsuną się.- Sayonara***.- odwrócił się i odszedł do biurka stojącego po drugiej stronie pokoju. Nie spojrzał już na nią więcej.
Przez kilka sekund Chanel stała skołowana patrząc na jego plecy jednak szybko ochłonęła i wyszła. Nie mogła jednak oprzeć się pokusie odwrócenia się i ponownego zerknięcia na chłopaka. Siedział pochylony nad jakimś zeszytem z ołówkiem w ręku. Nie mogła jednak dużej patrzeć ponieważ zasłona przez, którą przechodziła opadła zasłaniając jej widok.
-Coś Ty tam do cholery tyle robiła?- Chanel ze zdziwieniem popatrzyła na lekko wkurzonego Zabiniego
-A Tobie co?- odpowiedziała pytaniem na pytanie
-Nie drocz się ze mną Morison. Hermiona wyszła stamtąd kilka minut temu. Po co tam zostałaś- dopytywał się Ślizgon
W Chanel nagle się zagotowało. Nienawidziła kiedy zwracano się do niej po nazwisku. A teraz  Jej najlepszy przyjaciel robi jej scenę! I to w miejscu publicznym. Blondynka nienawidziła czegoś takiego.
-Nic Ci do tego co robiłam ZABINI- wysyczała dokładnie akcentując jego nazwisko.
-Proszę bardzo. Nawet się nie odezwę!
-Świetnie!
-Świetnie!
Hermiona, Carmen i Draco, stojący przy ladzie po drugiej stronie pokoju przyglądali się tej scenie.  Blondyn był wyraźnie rozbawiony, Hermiona zaniepokojona, a Carmen lekko zaszokowana. Poznała Chanel jako wyjątkowo opanowaną, okręcającą sobie wokół palca wszystkich facetów dziewczynę.
-Wyprowadź ich stąd zanim coś sobie zrobią- szepnęła Hermiona do Dracona wiedząc na co stać jej przyjaciółkę gdy była wściekła.
-A Ty?
-Zapłacę tylko i zaraz do was dołączę. Poczekajcie na mnie na tej ławce, na której siedzieliśmy wcześniej.
Blondyn tylko skiną głowa obserwując swoich przyjaciół, którzy właśnie siłowali się na spojrzenia. Gdyby wzrok mógł zabijać- przemknęło przez myśl chłopakowi.
Gdy przyjaciele wyszli Hermiona zwróciła się na powrót do Carmen.
-Przepraszam za tę scenę- powiedziała- Oni rzadko się kłócą.
-Nic nie szkodzi- blondynka machnęła lekceważąco ręką- Płacisz gotówką czy kartą?
-Gotówką- delikatny uśmiech przeleciał przez twarz gryfonką- Lepiej żeby rodzice nie zobaczyli na co wydaje pieniądze.
Sięgnęła do torebki szukając portfela. Gdy go w końcu znalazła odliczyła odpowiednią sumę i chciała podać Carmen jednak ta w zamyśleniu wpatrywała się w drzwi, w których kilka chwil wcześniej zniknęła trójka przyjaciół.
Hermiona pomachała pieniędzmi przed oczami blondynki jednocześnie przywołując jej imię.
-Aaa, sorki, zamyśliłam się- powiedział dziewczyna przenosząc wzrok z powrotem na koleżanką.
-Właśnie widzę- Hermiona podała jej pieniądze.
-Dzięki. Dać Ci jakąś maść na gojenie?- zapytała blondynka- Czasami jest problem po zarobieniu tatuażu. Chociaż Twoje zawsze goją się bardzo szybo jak zauważyłam.
-Nie dzięki, nie potrzebuję.
-Jakby coś się działo to zadzwoń do mnie, coś Ci polecę. Masz mój numer?
-Mam numer do studia.
-To ok. Zazwyczaj i tak ja odbieram telefony.
-Zapamiętam. Lecę, boje się, że jakby wybuchła jakaś awantura to Malfoy sobie sam nie poradzi- uśmiechnęła się.
-Jasne- dziewczyna odwzajemniała gest- Cześć!
-Pa!
Hermiona była już prawie przy drzwiach gdy ponownie usłyszała głos Carmen.
-Hermiono?
-Tak?- brunetka odwróciła się. Carmen podeszła do niej.
-Wiem , że Chanel to silna dziewczyna, która potrafi owinąć sobie facetów wokół palca, ale niech uważa na Kai’a.
-Też zauważyłaś jak na niego patrzyła?
-Tak. I muszę powiedzieć, ze chyba trafił swój na swego. Kai prowadzi podobny styl życia co Chanel, ale jest przy tym bardziej cyniczny, złośliwy arogancki i bezduszny. Całkowicie nie wierzy w coś takiego jak uczucia. Mówię Ci to bo jesteś jej najlepszą przyjaciółką. Kai bawi się dziewczynami i nie pozwoli sobie na jakiś przypał. Nawet takiej dziewczynie jak Chanel może złamać serce.
Hermiona osłupiała patrzyła na blondynkę. Ona chyba żartowała. Złamać serce Chanel? Nie umiała sobie tego wyobrazić. To ONA łamała serca. Czyżby miała trafić na kogoś aż tak do siebie podobnego?
-Dzięki, Carmen- Hermiona nie była pewna co ma jej powiedzieć
-Po prostu przekaz jej moje ostrzeżenia. Niech na niego uważa.
-Dobra, przekażę.
-Nie zatrzymuję Cię więcej. Trzymaj się!
-Cześć!
Hermiona Granger wyszła z studia. Carmen patrzyła przez przeszklone drzwi jak dziewczyna wychodzi na ulice. Westchnęła po czym skierowała się na zaplecze. Wyszła na małe podwórze, które mieściło się w środku kamienicy. Zbudowane na bazie kwadratu służyło jako miejsce gdzie mogli zapalić. Stało tam kilkanaście pudeł i skrzyń różnej wielkości Na ziemi walały się śmieci i pety. Ściany były zbudowane z czerwonej cegły.
Dziewczyna rozglądnęła się po podwórzu.
-Już pobiegłaś do małej koleżaneczki ostrzec ją aby uważały na złego chłopczyka?- rozległ się drwiący głos nad nią. Carmen spojrzała w górę. Nad wyjściem ze studia znajdował się mały balkonik. Wejście na niego z kamienicy zostało zamurowane wiele lat temu. Balkonik usytuowany był jakieś trzy metry nad ziemię. To stamtąd dobiegał głos.
Kai stał w nonszalanckiej pozie, opierając się o mur z rękami skrzyżowanymi na piersi. W jednej dłoni trzymał prawie wypalonego do końca papierosa. Carmen nawet nie chciała wiedzieć jak się tam dostał. Już dawno przestała się nad tym zastanawiać.
-Nic Ci do tego- odparła blondynka. Przeszła przez placyk i usiadła na jednej ze skrzyń. Lekko drżącą ręką wyciągnęła pudełko cienkich papierosów. Wyciągnęła jednego i włożyła go do ust. Zaczęła nerwowo przetrząsać kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki. Nie lubiła zostawać z Kai’em sama. Że też ten przeklęty Will musiał wyjechać akurat teraz- pomyślała. Przy tym brunecie czuła się nerwowo. Był lekko przerażający. I nie chodziło wcale o drapieżne tatuaże, kolczyki czy dość imponującą muskulaturę. Pracując w studiu codziennie spotykała takich facetów. O nie. W tym chłopaku było coś jeszcze. Sposób w jaki się poruszał -przypomniał jej drapieżnego kota na polowaniu. Gotowego w każdej chwili aby przegryźć gardło swojej ofierze. Te jego niebieskie, magnetyzujące oczy. Czasami wydawało jej się, ze jednym spojrzeniem  mógłby ją zabić. Wywoływał w niej niepokój. Była przy nim niezwykle nerwowa i co gorsza, nie potrafiła tego ukryć. Nawet teraz, przyszła na podwórze będąc pewną, ze chłopak siedzi w studio nad szkicami tatuaży. Tymczasem przeszedł przez pomieszczenie dla klientów i zaplecze tak cicho, ze nawet nie wiedziała, kiedy to zrobił. Teraz jednak, gdy już tu przyszła nie mogła po prostu stamtąd uciec.
Kai z rozbawieniem przyglądał się dziewczynie kończąc papierosa. Widział jak szuka zapalniczki. Była dla niej ważna. Należała do jej brata, który zginą w wypadku samochodowym dwa lata wcześniej.
Carmen ze złością wyciągnęła papierosa z usta i odłożyła go na skrzynię. Wstała chcąc ponownie przeszukać kieszenie. Ale przecież nie znajdzie zapalniczki. Dlaczego? Z jednej prostej przyczyny. Prostokątny, srebrny przedmiocik znajdował  się w dłoni Kai’a. Przez kolejną chwilę przyglądał się poczynaniom dziewczyny, ale kiedy zauważyła, że bierze papierosy do ręki i ma zamiar odejść poszukać zguby w studiu postanowił skończyć zabawę. A może dopiero ją zacząć?
Wyrzucił niedopałek, podszedł do krawędzi balkoniku, ugiął kolana i skoczył. Carmen, która była już w połowie drogi do wejścia zatrzymała się gwałtownie. Do tej pory nigdy nie widział jak stamtąd schodził. Teraz wylądował przed nią ze stukotem ciężkim butów które nosił. Przy zeskoku ukucną aby zaraz podnieść się do pozycji pionowej. Staną przed dziewczyną. Był bardzo wysoki. Miał ponad 190 cm wzrostu gdy Carmen jedynie niewiele ponad 160.
Blondynka zadarła głowę aby spojrzeć mu w oczy i natychmiast tego pożałowała. Na jego twarzy gościł wyjątkowo wredny uśmieszek, oczy lśniły cynizmem.
-Może Ci pomóc?-zapytał. Jego głos był słodki niczym miód. Zbliżył się do niej. Położył swoją dłoń na ramieniu dziewczyny. Czuł jak przebiega ją dreszcz pod wpływem jego dotyku. Powoli, cały czas na nią patrząc, przejechał po całej długości jej ręki aby na końcu wędrówki wyciągnąć papierosa z jej prawej dłoni. Włożył go do swoich ust. Śledząc wyraz jej twarzy powoli podniósł jej zapalniczkę, przechylił głowę i podpalił papierosa. Na twarzy Carmen odmalował się szok gdy zobaczyła jej jedyną pamiątkę po bracie w rękach Kai’a. Następnie przyszła złość. A raczej przyszłaby gdyby chłopak w tym momencie nie zaciągną się głęboko i nie wypuścił tytoniowego dymu wprost na jej twarz. Patrzyła jak biały dym prześlizguje się przez jego pełne wargi. Zdała sobie sprawę, ze jeszcze nigdy nie widziała aby facet wyglądała tak seksownie z papierosem. Nie mogła oderwać wzroku od jego ust. Wyraźnie czuła jego męskie perfumy teraz w niesamowity sposób połączone z zapachem dymu. Nieświadomie oblizała usta.
Kai uśmiechną się na ten widok. Kolejny wyniosły, krzywy uśmieszek w niczym nie przypominający tego słodkiego uśmiechu jakim raczył Chanel i Hermionę.
-Och wybacz!- jego głos wdarł się do jej zamroczonego umysłu.- Chyba przyszłaś tutaj zapalić?
Spojrzała na niego lekko nieprzytomnym wzrokiem. Zdała sobie sprawę, że chłopak najwyraźniej oczekuje odpowiedzi.
-Tak-była koszmarnie zachrypnięta. Gardło zupełnie jej wyschło. Odchrząknęła-Tak- powiedział tym razem głośno i wyraźnie.- Przyszłam zapalić.
-To świetnie- błysk jaki dostrzegła w jego oku sprawił, że natychmiast chciała się cofnąć jednak nie pozwolił jej na to. Bezbłędnie odczytując jej zamiary złapał ja z ramie po czym pchną na najbliższą ścianę.
Uderzyła w mur plecami. Chłopak momentalnie znalazł się przy niej opierając dłonie po obu stronach jej głowy tak, ze pochylał się nad nią uniemożliwiając jej ucieczkę. W prawej trzymał powoli kopcącego się papierosa. Ich twarze dzieliły centymetry.
-Boisz się czegoś?- zapytał ze złośliwym uśmieszkiem
Carmen przełknę jedynie ślinę. Ten uśmiech przerażał ją i pociągał jednocześnie. Nie potrafiła zebrać własnych myśli, a co dopiero odpowiadać na pytania tego chłopaka.
Tym jednak razem Kai nie czekał na jej odpowiedź. Powoli oderwał prawą dłoń od ściany i uniósł papierosa do ust. Zaciągnął się głęboko. Wyrzucił niedopałek i znów pochylił się nad dziewczyną przyciskając swoje usta do jej. Jego zapach i oszołomienie sytuacją spowodowały, że natychmiast rozchyliła swoje wargi. Wyczuła, że się uśmiecha i bez wątpienie był to triumfujący uśmieszek jednak nie przejęła się tym. Zaciągnęła się tytoniowym dymem bezpośrednio z jego ust. Czuła jak prześlizguje jej się przez gardło podrażniając podniebienie i język. Ogarną ja spokój, który szybko został zastąpiony przez ogarniająca żądze. Czuła jego język w swoich ustach, jak splatał się z jej językiem. Czuła jak jego dłoń przesuwa się powoli na talie aby po chwili kontynuować wędrówkę po jej ciele. Gdy zacisnęła się na jej pośladku poczuła jak ogarnia ją podniecenie. Zaczęła oddawać jego pocałunki z większym zaangażowaniem. Zacisnęła dłonie na koszulce na jego torsie. Chciała aby był jeszcze bliżej niej. Chciała poczuć jego twarde mięśnie przyciśnięte do swojego ciała. Chciała aby ją dotykał. Bliżej. Mocniej.
Nagle przerwał pocałunek równie gwałtownie jak go zaczął. Odsunął się od niej. Ich oddechy były nierówne. Carmen dyszała lekko. Rozpalił ją pocałunkiem! I w dodatku doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Widziała to w jego oczach, w jego cynicznym uśmiechu. Gdy uniósł ku grze jedną brew zdała sobie sprawę, ze zrobił dokładnie to o co mu chodziło. A dokładniej to ona zrobiła to czego on chciał.
Spojrzała na niego z wściekłością. Nie dane jej jednak było nic powiedzieć.
-Jak dobrze móc sobie wyjść zapalić w czasie pracy, prawda- rzucił jej zapalniczkę. Odruchowo złapała przedmiot. Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Chciała coś dodać, jednak gardło miała tak wysuszone, ze nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa. A on tylko wsadził ręce do kieszeni i ze swoim zwykłym uśmieszkiem wszedł do studia.
Carmen stała jeszcze przez chwilę pod ścianą nie będąc w tanie się poruszyć. Dopiero po chwili poczuła, ze nogi nie są w stanie utrzymać jej ciężaru. Zjechała po ścianie do pozycji siedzącej. Oparła głowę o mur i ukryła twarz w dłoniach. Siedziała tak przez kilka minut starając się dojść do siebie.


* Millenium Street- ulica wymyślona przeze mnie
** The GazettE- Open Your Eyes
*** Sayonara- jap. do widzenia  


AnnMari

8 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny <3
    Strasznie ciekawi mnie ten cały Kai ale nie za bardzo mi się podoba, Wydaje mi się że coś jeszcze o nim będzie i namiesza, ale do końca nie wiem zobaczy się jeszcze.:) Ciekawe co Miona sobie wytatuowała.
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.

    Pozdrawiam Jagoda:);*

    OdpowiedzUsuń
  2. No no jak zwykle cudny :D, już się nie mogę doczekać następnego :* ten Kai? Hmm.. ciekawe jak to się potoczy dalej. No i napisz co Hermi sobie wytatuowała :D bardzo mnie to ciekawi.
    Dziękuję za dedykacje :** mi również się z Tobą miło rozmawia :)) Zapraszam do mnie na nowy rozdział :** http://biglove-dramione.blogspot.com/ :)
    Buziaaki:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czemu ale mimo Twojego opisu wyobrażam sobie Kai'a jako murzyna coś w stylu Mike'a Taysona xD
    rozdział cudowny diabełek zazdrosny to urocze<3
    zapraszam do siebie na http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com
    pozdrawiam Avad ka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Ci dam murzyna! Zrujnowałaś moje wyobrażenia! :D

      Usuń
    2. Hahaha ;D moja wyobraźnia jest okropna ! ;D

      Usuń
  4. Świetny! Po prostu wspaniały!!! Mam nadzieję, że Kai nie będzie jakimś bardzooo czarnym charakterem!!! Wiem jedno! Dużo namiesza!! Ale po Twoim opisie ciężko mu się byłoby oprzeć:D
    SZkoda mi Diabła:( W końcu i tak musi zdobyć serce Chanel:D!
    A co wytatuowała sobie Hermiona:>?

    Pozdrawaim,

    Ewelka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co sobie wytatuowała dowiecie się w następnym rozdziale :D

      Usuń
  5. Rozdział wspaniały, aż się rozpływam. :D
    Boję się o Chanel, ale w razie czego Diabeł rozkwasi nos Kai'owi i będzie dobrze. xD
    Nie potrafię na nic innego się zdobyć, świetne opowiadanie, naprawdę. ;)
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością. ;3
    Pozdrawiam,
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń