piątek, 28 czerwca 2013

ROZDZIAŁ PIERWSZY



Natarczywy dźwięk wdzierał się do świadomości śpiącej dziewczyny.
-Hermiono! Wstawaj! Nie pozwolę ci znów gnić w łóżku!
Dziewczyna przewróciła się na drugi bok całkowicie ignorując słowa dobijającej się do drzwi osoby.
-Sama tego chciałaś!- zdenerwowała się osoba za drzwiami- Jeśli za pięć sekund mi nie otworzysz rozwalę te drzwi!
Leżąca na łóżku brunetka znała tą osobę na tyle dobrze, iż wiedziała, że ta wcale nie żartuje. Zwlokła się z łóżka i otworzyła drzwi stając twarzą w twarz ze swoją najlepszą przyjaciółkę.
-No nareszcie!- wykrzyknęła Chanel- Ja naprawdę bym je rozwaliła!
-Nie wątpię- powiedziała Hermiona po czym powlokła się z powrotem do łóżka z zamiarem zakopania się w pościeli na resztę dnia.
-O nie!-krzyknęła Chanel- Nie będziesz znów leżeć przez cały dzień!- mówiąc to odrzuciła pościel i przysiadła na łóżku.
-Chanel, błagam cię- jęknęła Hermiona- Idź sobie. Na zakupy, do fryzjera, porobić zdjęcia czy na co tam masz ochotę, ale idź sobie.
-Nie ma mowy. Pójdę tylko w tedy jeśli ty pójdziesz ze mną!
Hermiona znów jęknęła. Od tygodnia ten sam schemat. Ona próbowała w spokoju spać. Chanel przez godzinę próbowała wyciągnąć ją gdzieś po czym dawała za wygraną. Zgodnie z tym co mówił budzik musiała już wytrzymać jedynie 45 minut.
-Nigdzie nie idę- mruknęła Hermiona odwracając się tyłem do przyjaciółki.
            Chanel westchnęła. Miała już tego dość. Dziś obiecała sobie, ze wyciągnie dziewczynę z domu choćby miała ją przekonywać przez cały dzień. Wstała z łóżka i jednym szybkim ruchem rozsunęła zasłony i otworzyła okno. Do pokoju wdarły się promienie słońca. Było bardzo ciepło. To było chyba najpiękniejsze lato w Londynie od kilku lat.
-Masz natychmiast wstać- zarządziła blondynka- Czy ty w ogóle wiesz jak wyglądasz? Widziałaś swoje odbicie w lustrze w ciągu ostatniego tygodnia?
-Nie i jakoś mi na tym niezależny- dziewczynie udało się naciągnąć kołdrę na głowę. Światło strasznie ją raziło.
-Właśnie! Sam fakt, ze ci nie zależy jest wystarczająco przerażający. I pomyśleć, że to wszystko przez tego kretyna…
-Chanel!- po raz pierwszy od tygodnia brunetka podniosła się gwałtownie- Przestań!
-Dobra, dobra- Chanel była zła na siebie, że prawie wymówiła JEGO imię. Jednak zmusiło to pannę Granger do w miarę ludzkiej reakcji.- Przepraszam- dziewczyna usiadła przy przyjaciółce i otoczyła ją ramieniem. Widziała łzy zbierające się w jej czekoladowych oczach   - Nie chciałam doprowadzić cię do płaczu. Po prostu strasznie się o ciebie martwię. Od tygodnia nie wyściubiłaś nosa z tego pokoju. Chodzisz w starej koszulce i na niczym ci nie zależy. Nie odbierasz telefonów, nie odpisujesz na smsy! Wiem co przeszłaś, ale musisz żyć dalej. Musisz Hermiono!
-Wcale nie- wymamrotała brunetka- Nie mogę. Nie potrafię- łzy, które od dłuższego czasu cisnęły się jej do oczu zaczęły powoli spływać.
-O nie!- krzyknęła Chanel- Nie pozwolę ci znów płakać! Natychmiast wstajesz i idziesz pod prysznic, a ja znajdę ci coś do ubrania!
-Tylko nie to. Chanel, ja nie mam na to siły.
-Oczywiście, ze masz- blondynka popchnęła dziewczynę w stronę łazienki- Na początku weź prysznic. Potem udowodnię ci, że masz siłę na znacznie więcej!
            Zrezygnowana Hermiona powlokła się w stronę łazienki. Wiedziała, ze nie powinna się załamywać. Chanel miała rację. Jednak to co czuła nie pozwalało jej funkcjonować normalnie. Została zraniona zbyt mocno. Mimo, że jej rozum dawała jasno do zrozumienia, że zamiast płakać powinna raczej planować zemstę jednak serce wolało zakopać się w łóżku do końca życia. Podczas brania prysznica zastanawiała się co powinna zrobić. Kiedy w końcu wyszła z łazienki zobaczyła, że Chanel wyniosła jej pościel na taras i pościeliła łóżko. Widząc spojrzenie panny Granger uśmiechnęła się.
-Nie wracasz do łóżka! Wychodzisz ze mną na miasto!
-Dobra, ale potem będę mogła tu wrócić i spać- postawiła warunek
-Ok. Ale najpierw musimy cię reanimować.
-Reanimować?- zdziwiła się Hermiona
-Dokładnie. A teraz wysusz włosy i ubierz to co ci przygotowała, a ja pójdę do twojej mamy żeby zrobiła ci jakieś śniadanie.- mówiąc to bardzo zadowolona blondynka wyszła z pokoju.
            Hermiona ociągając się zaczęła wypełniać polecenia Chanel. Założyła krótkie dżinsowe spodenki i luźną, kremową bluzkę na ramiączkach. Nie spojrzała jednak na sandałki na wysokim koturnie, które dała jej przyjaciółka. Zamiast tego założyła swoje czarne trampki. Wysuszone włosy związała w kucyk. Była gotowa. Nie zaprzątała sobie głowy czymś takim jak makijaż czy spojrzenie w lustro. Szybko wrzuciła portfel do torebki i wyszła z pokoju. Miała zamiar wejść do kuchni jednak rozmowa jaką usłyszała zatrzymała ją na schodach.
-Myślisz, że jej przejdzie?- to był głos jej matki
-Nie wiem proszę pani.- Chanel była bardzo zaniepokojona- Dziś udało mi się chociaż wydrzeć ją z łóżka.
-Bardzo się o nią martwię. Tym bardziej, ze nie chce mi powiedzieć co się stało. Może ty…
-Przykro mi, ale Hermiona wyraźnie prosiła mnie abym nic państwu nie mówiła.
-No tak. Przepraszam. Naprawdę dobra z ciebie przyjaciółka Chanel. Nie zrozum mnie źle. Nie mam ci tego za złe. Po prostu nie wiem co bym zrobiła gdyby nie ty.
-Pomogę Hermionie. Nie zostawię jej. Jest dla mnie najbliższą osobą w tym kraju. Nigdy wcześniej nie miałam takiej przyjaciółki.
            Hermiona przysłuchiwała się tej rozmowie. Nie chciała podsłuchiwać, ale nie mogła też ujawnić swojej obecności. Poczuła się teraz głupio. Skupiła się tylko na sobie. Nie pomyślała jak bardzo mogą się o nią martwić rodzice i przyjaciele. 
-Już jestem- powiedziała wchodząc do kuchni.
-No nareszcie! Już myślałam, ze znowu będę musiała wyciągać cię z tego łóżka!- zawołała Chanel. Jej głos znów był radosny i pełen energii.
- Dzień dobry kochanie- powiedziała pani Granger z niepokojem w oczach- Przygotowałam ci śniadanie.
-Yyy… Dzięki mamo- Hermiona nie miała zbytniej ochoty na jedzenie jednak aby jeszcze bardziej nie denerwować mamy zaczęła jeść tosty.
            W czasie spożywania posiłku brunetka przyglądała się swojej przyjaciółce. Pamiętała jak cieszyła się gdy dowiedziała się, ze na jej osiedle wprowadziła się nowa rodzina czarodziejów. Chanel to nie było jej prawdziwe imię. Był to pseudonim jaki dziewczyna dostała jeszcze w poprzedniej szkole jako, że nienawidziła swojego prawdziwego imienia- Charlotta. Blondynka przeprowadziła się do Anglii początkiem czerwca. Wcześniej mieszkała w Nowym Yorku.
Dziewczyna wyglądała ślicznie- tak jak zwykle zresztą. Miała na sobie krótką, kremową sukienkę w drobne kwiatki i brązowo- białe sandałki na wysokim koturnie. Ta biel świetnie kontrastowała z jej opaloną skórą. Blond włosy, długie do połowy pleców, miała zaplecione w kok na czubku głowy. Na przegubach miała mnóstwo kolorowych bransoletek. Zielone oczy i różowe usta podkreśliła delikatnym makijażem. To wszystko łącznie z kolorowymi okularami Ray- Ban, którymi się bawiła sprawiało, że wyglądała jak modelka żywcem wydarta z kolorowego magazynu o letniej modzie. Chanel uwielbiała bawić się modą. Marzyła o karierze modelki.
-Co mi się tak przyglądasz?- zapytała
-A nie. Nic, nic- powiedziała przyłapana. Blondynka wybuchnęła perlistym śmiechem.
-No to jak gotowa?
Hermiona miała wielka ochotę odpowiedzieć ‘nie’, ale wiedziała, że to nie ma żadnego sensu.
-I tak nie mam żadnego wyboru, prawda?
-Dobra odpowiedź- zaśmiała się Chanel- Idziemy!- zawołała po czym wyciągnęła ją przed dom.
            Szły przez chwilę w milczeniu. Chanel złapała taksówkę.
-Dokąd my właściwie jedziemy?- zapytała Hermiona gdy mknęły już uliczkami na przedmieściach
-Do Londynu. Chce cię o coś zapytać.
-Więc pytaj- brunetka zdziwiła się widząc poważną minę przyjaciółki.
-Czego chcesz? Spędzić resztę wakacji w łóżku wypominając sobie to co zrobiłaś?
-Chanel…
-Poczekaj jeszcze nie skończyłam! A może wolisz zemścić się na tym kretynie? Potrzebujesz zmiany. Musisz zacząć od nowa. Mogę ci w tym pomóc. Mogę pomóc zapomnieć, zemścić się stać się nową osobą. Ale nie mogę podjąć za ciebie tych decyzji. Więc pytam jeszcze raz. Czego chcesz?
Hermiona zastanowiła się nad słowami przyjaciółki. Złamane serce bolało, ale czy leżenie w łóżku przez resztę dnia miało coś zmienić? Czy wyleczyłaby się w ten sposób. Zdecydowanie nie. Wiedziała, że nie poradzi sobie sama. Chciała zacząć od początku.
-Chcę twojej pomocy- usłyszała własny głos- Chcę się na nim zemścić i zacząć od nowa.
Na twarzy Chanel pojawił się uśmiech.
-Cudownie! Więc posłuchaj mojej propozycji na nowy początek.
                                                                       ***

            Resztę dnia dziewczyny spędziły w mieście. Hermiona dostała nową fryzurę, nowe ubrania, makijaż i… coś jeszcze.
-Jesteś pewna?- zapytała Chanel gdy stały przed budynkiem
-Tak, jestem. Ale…- złapała ją za rękę- razem?
-Oczywiście.- Chanel odwzajemniła uścisk i razem weszły do budynku.

AnnMari

1 komentarz: