Witajcie Kochani!
Ten rozdział nie wyszedł dokładnie taki jak chciałam. Jednak jestem zadowolona z końcowego efektu. Mam nadzieję, że wam też się spodoba.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy komentują. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Będę bardzo wdzięczna za kolejne komentarze.
Za betę dziękuję Carinio.
Rozdział dedykuję mojej siostrze Victorii, która zaczęła czytać tę historię. Czekam na Twój powrót z wakacji kochana!
Ten rozdział nie wyszedł dokładnie taki jak chciałam. Jednak jestem zadowolona z końcowego efektu. Mam nadzieję, że wam też się spodoba.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy komentują. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Będę bardzo wdzięczna za kolejne komentarze.
Za betę dziękuję Carinio.
Rozdział dedykuję mojej siostrze Victorii, która zaczęła czytać tę historię. Czekam na Twój powrót z wakacji kochana!
Miłego czytania!
Od czasu,
kiedy Hermiona spała w pokoju Dracona minęły trzy tygodnie. Chłodny październik
zamienił się w zimny listopad, lekki wietrzyk w mocny wiatr, a przelotny
deszczyk w prawdziwe, niemające końca ulewy.Grudzień był
coraz bardziej wyczuwalny, a co za nim idzie przerwa świąteczna, której
oczekiwali wszyscy, a zwłaszcza uczniowie piątych i siódmych klas. Ci ostatni
mieli najwięcej do roboty. Mimo niewielkiej ilości lekcji dziennie, siódmoklasiści
nie mieli kiedy odpocząć. Szykowali powtórki materiału i uczyli się coraz
trudniejszych zaklęć, i czarów, aby jak najlepiej zdać ostatnie egzaminy w
ich szkolnej karierze. Dla każdego z nich, te egzaminy były bardzo ważne… no
dla prawie wszystkich…
Chanel stała
przed otwarta szafą. W jej pokoju panował totalny nieład.Wyciągnięte
z szafy rzeczy walały się po podłodze, na fotelach i oczywiście na łóżku.
Bluzki, spodnie, spódniczki, sukienki, szale, swetry, buty itd.
Blondynka
krytycznym wzrokiem mierzyła przepiękną, krótką sukienkę w kolorze szkarłatu,
którą jeszcze kwadrans wcześniej zamierzała ubrać. Teraz ten pomysł wydał jej
się banalny i idiotyczny. Szybko odrzuciła ciuch za siebie i znów zapatrzyła
się na swoje ubrania. Po kilku kolejnych minutach z westchnieniem zrezygnowała.
Podeszła do łóżka i opadła na nie. Sięgnęła po paczkę papierosów,
wyciągnęła jednego i podpaliła. Zaciągając się głęboko dymem, zastanawiała
się nad bezsensownością swoich działań.
Nie miała
się w co ubrać. Oczywiście Hermiona nie raz śmiała się z niej, że jest 100%
kobietą niemającą nigdy miejsca w szafie i w co się ubrać. Wrzeczywistości
nie wyglądało to aż tak tragicznie. W końcu, od czego są zaklęcia
powiększająco-zmniejszające? A człowiek mający tyle ubrań co ona zawsze miał
co na siebie założyć.
Tym razem
jednak, Chanel była zdruzgotana. Wybebeszyła swoją szafę dwukrotnie i nie znalazła
nic odpowiedniego. Gdzie się wybierała? Na spotkanie z Kai’em oczywiście.
Kolejne, warto dodać.
Od czterech
tygodni spotykała się z chłopakiem w studiu tatuaży po jego zamknięciu,
aby… uczyć się japońskiego. Chanel doskonale pamiętała gdy w piątek, po ich
pierwszym spotkaniu chłopak napisał do niej. Powiedział, że jeśli nadal chce się
uczyć, ma przyjść pod studio o 17. W tedy Chanel była w niebo wzięta. Wystroiła
się i dumna stanęła przed brunetem w sobotni wieczór. Jakież było jej
zdziwienie, gdy chłopak po wpuszczeniu jej do studia, usiadł przy biurku wskazując
jej drugie krzesło. Jak gdyby nigdy nic, wyciągną zeszyt i kilka książek po
czym zaczął tłumaczyć jej podstawy gramatyki japońskiej. Chanel
słuchała go
w ciszy kompletnie ogłupiała. Czyż nie był nią zainteresowany? Co to było
poprzednio?- zastanawiała się dziewczyna.
Po trwającej
trzy godziny lekcji chłopak z uroczym uśmiechem podał jej sumę należną za
korepetycje. Oniemiała Chanel zapłaciła, po czym chłopak pożegnał się z nią
uściskiem dłoni i słodki uśmiechem. Wystrychną
ją na dudka! Ochłonęła dopiero po powrocie do szkoły. Była wściekła.
Obiecała sobie, że już nigdy więcej się z nim nie spotka. Jeszcze nigdy nikt
jej tak nie potraktował.
Mimo to,
kiedy w kolejny piątek otrzymała od niego smsa z pytaniem czy przyjdzie na
korki, odpisała, że tak. Zdała sobie bowiem sprawę, że tęskni za jego głosem.
Jego zapachem. Sposobem w jaki ich dłonie się zderzały, gdy chciał jej pokazać
gdzie zrobiła błąd w pisowni.
Nie
zamierzał jej uwodzić? Dobrze. W takim razie ona uwiedzie jego! Na następne
spotkanie ubrała się bardziej wyzywająco. Lecz mimo tego stroju, mimo tego, że
kokietowała go przez całe trzy godziny, chłopak pozostał nie wzruszony.
Chanel była wściekła. Nie mogła zrozumieć, co było z nim nie tak!
Inni faceci
po czymś takim wręcz leżeli u jej stóp. Tymczasem, to ona płaszczyła
się przed nim prawie błagając, aby nie przestawał mówić. I udowadniał
to na kolejnych dwóch spotkaniach. Nie miała
siły do tego chłopaka. Nie działał na niego flirt, gierki itp. Był nieczuły
niczym kamień. Miała już powoli dość tego wszystkiego. Mimo tego nie zamierzała
się poddać. Sama nie chciała się do tego przyznać, ale zachowanie
tajemniczego
chłopaka zamiast ja zniechęcić jeszcze bardziej podsycało jej żądze.
Chciała go mieć i nic nie mogła na to poradzić.
Nagle
rozległo się ciche pukanie.
-Proszę-
Chanel nie podniosła się z łóżka, paląc papierosa i siląc się na spokój.
-Hej…-
Hermiona weszła do pokoju i zatrzymała się w pół kroku- Co tu się stało, do cholery?
Tornado czy co?
-Po prostu
nie mam się w co ubrać- westchnęła Ślizgonka gasząc różdżką papierosa i
zapalając następnego.
-Chanel…-
tym razem to ona westchnęła. Podeszła do przyjaciółki i usiadła obok niej na
łóżku. – Idziesz na spotkanie z Kai’em?
Blondynka
skinęła tylko głową. Nie patrzyła na Hermionę. Jej przyjaciółka nie wiedział dla
czego nie może dać sobie spokoju z tym konkretnym chłopakiem. Jeśli miała
być szczera, ona również nie wiedziała.
Przez kilka
minut siedziały w ciszy. Chanel paliła, a Hermiona po prostu siedział
przy niej.
-Możesz mi
powiedzieć, co jest ze mną nie tak?- zapytała nagle Chanel.
-Nie tak?
-Jeszcze
nigdy nie odczułam czegoś takiego. Nienawidzę go, a jednocześnie tak bardzo
chciałabym znów go zobaczyć. Chce żeby mnie dotknął, chce usłyszeć jego głos…
-Chanel-
Hermiona nie wierzyła własnym uszom. To co słyszała z ust przyjaciółki
było nieprawdopodobnie, a jednak…- Chanel, czy Ty się w nim po prostu
zakochałaś?
Blondynka
zaśmiała się jednak bez wesołości.
-Nie. Osoby
takie jak ja się nie zakochują. Zresztą, on i tak nic do mnie nie ma.- dodała
z wyraźną goryczą.- Zlewa mnie od samego początku.
-Mężczyźni
twierdzą, że najlepszym sposobem na zdobycie dziewczyny, jest właśnie
olanie jej.- Hermiona uśmiechnęła się delikatnie.
-Najwyraźniej
działa.- nie rozbawił jej ten żart.
-Zamierasz
zrezygnować?- zapytała cicho Hermiona
Chanel
spojrzał na nią. Na dziewczynę, która bardzo dużo wycierpiała przez miłość.
Teraz znów się zakochiwała i była szczęśliwa. Jednak, czemu się dziwić. Malfoy był
wspaniałym facetem. Zupełnym przeciwieństwem Kai’a. A przede wszystkim,
czuł to samo, jeśli nie więcej.
-Dam sobie
spokój.- zawyrokowała Ślizgonka gasząc papierosa.- Nic mi to nie daje. Dziś
pójdę tam ostatni raz i powiem, że już nie mam czasu na lekcje japońskiego.
Mówi się trudno.
-Jesteś
pewna?- zapytała ostrożnie panna Granger
-Tak- Chanel
wymusiła na sobie uśmiech.- Chodźmy na obiad, umieram z głodu. Przegapiłam
w końcu śniadanie.
Zaśmiała się
po czym wyszła z pokoju. Hermiona natomiast nie ruszyła się z miejsca.
Widziała ból w oczach przyjaciółki. Kiedy cierpiała Chanel, ona też cierpiała.
Wiedziała ile dziewczynę kosztuje ta decyzja.
-Idziesz,
czy nie?- blondwłosa głowa pojawiła się na powrót w drzwiach.
-Idę, idę-
Hermiona machnęła jeszcze kilka razy różdżką, a wszystkie ubrania znalazły się
poukładane w szafie.
-Chyba
musisz mnie nauczyć tego zaklęcia- zaśmiała się blondynka, ciągnąc przyjaciółkę
za rękę.
Weszły do
Wielkiej Sali i od razu skierowały się do stołu Ślizgonów. Hermiona nie
pamiętała już, kiedy ostatni raz siedziała razem z Gryfonami. To prawda, zaniedbała
swoich znajomych z domu lwa, ale nie miała ochoty patrzeć na ich oskarżycielskie
spojrzenia. Właściwie rzecz ujmując miała dobry kontakt
jeszcze
jedynie z Harrym i Ginny.
-Gdzie
byłyście?- zapytała Emma, gdy dziewczyny usiadły na swoich miejscach.
-Sprzątałyśmy
moją szafę- odparła zdawkowo Chanel.
-Cud, ze
skończyłyście dzisiaj-zaśmiał się Blaise.
-Nie
przesadzaj.
-Co robimy w
weekend?- zagadną Daniel- Bokami mi już ta nauka wychodzi. Od kilku
tygodni nie było już żadnej imprezy.
-Racja. Coś
by zorganizować- zawtórowała mu Emma. Towarzystwo zamilkło patrząc na rudą
dziewczynę
-No co?
-Który
dzisiaj?- wrzasną Zabini tak głośno, że głowy uczniów Slytherinu, a także z
innych domów odwróciły się z zaciekawieniem- Emma zgodziła się z Danielem! To trzeba
zapisać!
-Nie
przesadzaj – główna zainteresowana pokręciła głową z dezaprobatą.
-On wcale
nie przesadza. Kiedy Ty się ostatnio z nim zgodziłaś?- zapytała retorycznie
Rose.
-Jestem taki
wzruszony- Daniel udawał, ze ociera łzy- Moja malutka Em się ze mną
zgodziła. Teraz mogę umrzeć szczęśliwy.
Jego słowa
zostały skomentowane głośnym śmiechem.
-A wracając
do głównego tematu, co z imprezą?- brunet najwyraźniej mocno napalił się
na zabawę.
-Jakoś tego
nie widzę. Mamy naprawdę dużo pracy- Rose była sceptyczna, kiedy myślała o
stercie prac domowych.
-Oj daj
spokój- jęknął Draco- Nie można cały czas się uczyć!
-I to mówi
najlepszy, zaraz po Hermionie, uczeń na roku?- ciemnowłosa popatrzyła
na niego. To była prawda. Draco bardzo przykładał się do nauki. Teraz gdy
nie było Voldemorta, mógł się wreszcie zająć szkołą.
-A Ty jak
myślisz, Hermiono?
-Myślę, że
to bardzo dobry pomysł. Ostatnio faktycznie non stop się uczymy.- zmarszczyła
czoło- Jeden wieczór wolnego nam nie zaszkodzi.
-Oczywiście,
że nie- Daniel wyszczerzył zęby. Nagle jego spojrzenia padło na coś. Uśmiech
znikł z jego twarzy, a jego miejsce zstąpiło całkowite niedowierzanie-
O nie- jęknął.
-Co jest?-
zapytał Draco jednak już kilka sekund później odpowiedź pojawiła się sama.
-DRACUSIU!-
wszyscy poza wołanym spojrzeli w miejsce, z którego dochodził głos. Na ich
twarzach również pojawił się szok.
-Błagam,
powiedzcie, że to tylko zły sen- Draco ukrył twarz w dłoniach
Nikt
niestety nie był w stanie mu odpowiedzieć. Wszyscy wpatrywali się w drzwi wejściowe,
przez które przed sekundą weszła i teraz kierowała się w stronę stołu
Ślizgonów… Pansy Parkinson.
Dziewczyny
od dawna nikt nie widział. Jako, że nie wzięła udziału w Bitwie o Hogwart, ani
nie znaleziono nic co by wskazywało, że Ślizgonka współpracowała z
Śmierciożercami pozwolono jej wrócić do szkoły i ukończyć ją. Niestety, albo stety, w
czasie bitwy została trafiona jakąś ciężką klątwą. Przez ostatnie
miesiące
przebywała w jakiejś magicznej klinice. Najwyraźniej postanowiła jednak
wrócić….
-Dracusiu!
To ja! Twoja Pansy!- zawołał dziewczyna. Teraz już cała sala gapiła się to na
Draco to na przybyszkę. No wszyscy, oprócz Daniela i Blaise'a, którzy, gdy minął
pierwszy szok, zaczęli się dusić ze śmiechu. Doskonale pamiętali, jak Parkinson
łaziła za ich kumplem, próbowała go w sobie rozkochać, dolewała mu eliksirów
miłosnych itp.
-Dracusiu czemu
nie przywitasz się z ukochaną?- parskną Blaise. Grupka nie wytrzymała.
Wybuchli niepohamowanym śmiechem.
-Zamknij
się, Diable- warkną Draco. Był przerażony. Tą dziewczynę było stać na wszystko.
Kiedy przebywała w szkole, cały czas musiał kontrolować, czy nikt mu niczego nie
dolewa do posiłku. Nie mówiąc już o jej ciągłym piszczeniu na jego widok i
obłapianiu go przy każdej możliwej sytuacji.
W tym czasie
Parkinson podeszła do stolika i już miała rzucić się na Dracona, kiedy jej
wzrok padł na Daniela, Rose i Emmę.
-A wy co tu
robicie?! Jak śmiecie siedzieć obok arystokratów- wrzasnęła- Wy wstrętni mieszańcy!
Reakcja
Malfoya była tym razem natychmiastowa. Podniósł się ze swojego miejsca, a
jego spojrzenie ciskało gromy. Był wściekły. Pansy cofnęła się o krok.
-Nie warz
się obrażać moich przyjaciół!- warknął Draco.
Pansy
zrobiła zdziwioną minę.
-Ale
Dracusiu. Przecież oni są półkrwi…
-I co z
tego?- przerwał jej chłopak- Nic mnie to nie obchodzi. Co to niby za różnica.- to
nie było pytanie, a stwierdzenia faktu. Na sali panowała absolutna
cisza. Pansy była zdezorientowana. Nie wiedziała jak wiele się zmieniło od
czasu, kiedy ostatni raz była w szkole. Wtedy jej spojrzenie padło na kogos
innego. Mianowicie na dziewczynę, siedzącą obok Dracona. Nie widziała jej
wcześniej, a przynajmniej nie mogła sobie przypomnieć. Jednak gryfońska czerwień jej
krawatu stała się kroplą, która przelała czarę goryczy w sercu panny
Parkinson.
-Co tu robi
Gryfonka!- wrzasnęła na całą salę.- Jak śmieliście pozwolić usiąść Gryfonce
przy stole Domu Węża! Kim Ty w ogóle jesteś!- skierowała pytanie do brunetki
Paczka
znajomych, podobnie jak reszta uczniów, przenosiła swój wzrok to na Hermionę to
na Pansy. Zdawali sobie sprawę, że Ślizgonka mogła jej nie poznać. W końcu nie
ona jedna miała z tym problem. Poza tym, kto by się spodziewał Hermiony
Granger przy stole Ślizgonów!
Hermiona
westchnęła. Przedstawienie szatynki nie zrobiło na niej wrażenia. Była tylko
wściekła za to jak potraktowała Emmę, Rose i Daniela. Ściągnęła serwetkę ze
swoich kolan i powoli podniosła się ze swojego miejsca. Z satysfakcją
obserwowała szok na twarzy przeciwniczki, gdy ta zdała sobie sprawę kim
jest tajemnicza towarzyszka Malfoy.
-Ty wstrętna
szlamo!
Reakcja
Dracona była natychmiastowa. Zrobiła krok w kierunku Pansy. Już otwierał
usta aby jej coś powiedzieć, jego oczy ciskały gromy. Wstrzymał się kiedy poczuł
dłoń Hermiony na swojej piersi. Zrozumiał. Brunetka chciała to załatwić
sama.
-Parkinson,
jako prefekt jestem zmuszona prosić Cię, abyś przestała odstawić cyrki w
Wielkiej Sali. Inaczej będę musiała dać Ci szlaban, a nie chcę tego robić. W
końcu dopiero co wróciłaś z kliniki. Jak zdrowie? Podobno leczyli Cię na jakąś
chorobę psychiczną?- Hermiona posłała jej uśmiech tak słodki, że nie
powstydziłaby
się sama Lavender Brown, która przecież była znana z robienie uroczych
minek.
Przez salę przetoczyła się salwa śmiechu. Sama Parkinsoncofnęła się
gwałtownie o krok. Została upokorzona. I to przez kogo? Przez szlamę? Nie
daruje jej tego i Hermiona dobrze o tym wiedziała. Jednak nie miała z tym
problemu.
Śmiech
powoli zamierał, przez salę, od strony drzwi, kroczyli Snape i McGonagall.
Podeszli do stołu Ślizgonów.
-Co tu się
dzieje?- zapytał Nietoperz z miną mordercy
-Panno
Granger, czy wszystko w porządku?- vice dyrektorka obrzuciła swoją podopieczną
czujnym spojrzeniem.
-Oczywiście,
pani profesor. Jako prefekci- wskazała na siebie i Draco- powitaliśmy
Pansy. –Hermiona ostro popatrzyła na Ślizgonkę.
-Draco?-
Snape zwrócił się do swojego chrześniaka
-To prawda-
postawa blondyna wyrażała pełną swobodę.
-Tak,
wszystko się zgadza- oznajmiła Parkinson. Ona jednak nie mogła zdobyć się na grę
aktorską. Z nienawiścią patrzyła na Hermionę, na której ustach gościł teraz
lekki uśmiech.
-Skoro tak.
Panno Parkinson, proszę do mojego gabinetu- Snape odwrócił się nie czekając na
dziewczynę.
-Panno
Granger, ja też chciałabym z panią porozmawiać.- powiedział McGonagall- Proszę do
mojego gabinetu za pół godziny.
-Oczywiście
-A pan,
panie Malfoy, proszę znaleźć resztę prefektów i macie się stawić w moim
gabinecie za jakieś 45 minut.
-Tak jest,
pani profesor!
Dyrektorka
odeszła w stronę stołu nauczycielskiego, a Hermiona i Draco zajęli swoje
miejsca.
-Nie macie
nic do roboty!- krzykną Blaise w stronę wciąż gapiących się na nich uczniów,
którzy natychmiast na powrót zajęli się sobą.
-No rzesz
kur** jego mać!- warkną wściekły blondyn – Co ona tu do diabła robi?
-Wyrażaj
się, Malfoy- Gryfonka wyglądała na niewzruszoną sytuacją.-Wszystko w porządku-
popatrzyła na Emmę, Rose i Daniela
-Daj spokój.
Nie przejmuj się tą wariatką. Wyzywała nas przez ostatnie lata, nie robi to
na nas wrażenia- Rose lekceważąco machnęła ręką
-Ale Twoje
małe przedstawienie było niezłe- Daniel wyszczerzył zęby w uśmiechu
-Tak! Nieźle
jej dowaliłaś!
-Niech sobie
nie myśli!
Wszyscy byli
zachwyceni poza Draconem, który smętnie wpatrywał się w swój talerz i
Chanel.
-Czy ktoś mi
może powiedzieć kim była ta wariatka?- zapytała blondynka
-Była
dziewczyna Smoka- zarechotał Blaise. Draco nie zareagował na żart.
-Malfoy, co
się dzieje?- Hermiona położyła mu dłoń na ramieniu
-Nic.
-Daj spokój,
stary. Przecież widzimy- Daniel chyba się domyślał już o co chodziło
jego przyjacielowi.
-Ech… Po
prostu przez chwilę poczułem się jakbyśmy znów byli w szóstej klasie, kiedy
wszyscy was upokarzali, a ja nie mogłem nic zrobić bez zdradzenia się.- Draco
wzdrygną się przypominając sobie dawne czasy.
-To nie to
samo, Smoku- Emma pokręciła głową- Teraz Hogwart wygląda inaczej. A Ty możesz
mówić co Ci się podoba. Nie ma już wojny. Wszyscy jesteśmy równi. I dzięki za
wcześniej- uśmiechnęła się do niego ciepło łapiąc jego dłoń leżącą na stole.
Chłopak odwzajemnił uścisk jednak wciąż miał zasępioną twarz.
-No dobra!
Dość tych smętów- Zabini klasną w ręce- Czas pomyśleć o dzisiejszej imprezie!-
stwierdził, że najlepszy sposób na zapomnienie o tamtej sytuacji to odwrócenie
uwagi na coś przyjemniejszego.
-Ja się
spóźnię- zastrzegła Chanel- Idę do Londynu.
-Znowu?-
twarz bruneta momentalnie stężała
-Musze
podziękować Kai’ owi za lekcje. Nie mam czasu już więcej na nie chodzić.
Wszyscy
popatrzyli na Blaise na twarzy którego pojawił niemożliwy do opisania uśmiech
zadowolenia.
***
Hermiona
zapukała do drzwi McGonagall niepewna czego ma się spodziewać. Panicznie
bała się, że dyrektorka dowiedział się, ze spędza czas w Salonie Ślizgonów.
Nie wiedziała nawet, czy coś takiego jest właściwie zabronione. No, ale nawet
jeśli nie jest, to na pewno nocowanie w dormitorium chłopców jest na
pewno
niezgodne z regulaminem. Poza tym, jak kilka tygodni temu zauważył Draco, panna
Granger naginała wiele szkolnych reguł. Chociażby palenie w każdym
możliwym miejscu. Gryfonka wiedziała co może jej grozić za te wykroczenia.
Nic wiec dziwnego, że gdy usłyszała krótkie „proszę”, czuła jak robi jej się
niedobrze.
-Chciała
mnie pani widzieć, pani profesor- powiedziała niepewnie, stając przed biurkiem.
Opiekunka
Gryfonów odłożyła pióro i wskazała dziewczynie krzesło przed biurkiem,
dając do zrozumienia aby usiadła. Hermiona zdziwiona zajęła miejsce. Jeszcze
nigdy profesorka nie pozwoliła siadać wezwanym, chyba, że podczas jakiegoś
dłuższego posiedzenia prefektów.
-Na pewno
zastanawiasz się czemu Cię wezwałam- brunetka skinęła niepewnie
głową- Otóż,
chciałam porozmawiać… o Tobie… Hermiono.
Dziewczyna
wytrzeszczyła oczy. Czy dyrektorka właśnie wypowiedział jej imię? Chyba mniej
by się zdziwiła gdyby zrobił to Draco.
-O mnie?-
zdziwiła się.
-Tak. Bardzo
się zmieniłaś w tym roku. Choćby ten tatuaż…- nauczycielka zacisnęła
usta wskazując na nadgarstek swojej podopiecznej. Hermiona spojrzała na piórko i
napis widniejący na przegubie i delikatnie zacisnęła na nim drugą dłoń.
-Czy
regulamin tego zabrania?- zapytała najgrzeczniej jak się dało- Sprawdzałam
to i jestem prawie pewna, ze nie ma tam żadnej wzmianki na ten temat.
-Nie ma,
ponieważ szczerze mówiąc, chyba nikt nie przewidział takiej sytuacji. Tatuaże nie
są zbyt popularne wśród czarodziejów.
-Zdaję sobie
sprawę, pani profesor, ale są one dla mnie ważne- pomyślała o Scorpiusie-Draconie-
wyjątkowo ważne.
Profesorka z
uwagą przypatrywała się dziewczynie. Hermione nie podobało się to spojrzenie.
Czuła się jak na przesłuchaniu. Starała się jednak dzielnie wytrzymać
wzrok opiekunki.
-Czy to już
wszystko? Jeśli tatuaże nie mogą być widoczne mogę je zasłonić.
-Nie musisz
tego robić- zdecydowała dyrektorka po kilku chwilach milczenia- Ale to
jeszcze nie wszystko. Zauważyłam, że w tym roku bardzo dużo czasu spędzasz ze
Ślizgonami
No to
kaplica- pomyślała Hermiona.
-Czy mogę
wiedzieć co jest tego przyczyną? Doskonale pamiętam jakie zaciekłe wojny
toczyliście razem z Potterem i Weasleyem przeciwko panu Malfoyowi, i jego znajomym.
-Po prostu
zmieniliśmy się, pani profesor. Dorośliśmy- brunetce ciężko było odpowiedzieć
na to pytanie. Ona sama nie wiedziała jak to się stało, że z najgorszych
wrogów zmienili się w najlepszych przyjaciół. –Chyba bezpośrednią przyczyną
było pojawienie się w szkole Chanel Morison. Nie mogłam zrezygnować
z przyjaźni
z nią, a skoro trafiła do Slytherinu… To samo jakoś tak wyszło- no może
konkretnie to wszyło przez wygrany z Malfoyem zakład, wspólne picie alkoholu,
imprezowanie, jej seks z blondynem i baaaardzo bliskie kontakty Chanel z
Diabłem, ale jakoś o tym wolała
profesorce nie wspominać.
-Przepraszam
Cię, że pytam o twoje prywatne sprawy, ale to nie daje mi spokoju od kiedy
kłóciłaś się z panem Weasleym w Pokoju Wspólnym.
-Nasze drogi
się rozeszły, kiedy Ron nie mógł zaakceptować moich nowych
przyjaciół.
Jednak nadal utrzymuję kontakt z Harrym.
-Mimo
wszystko wydaje mi się, że więcej czasu spędzasz ostatnio ze Ślizgonami niż
Gryfonami. Nie mogę powiedzieć, że mi się to podoba.- zastępczyni dyrektora
znów ściągnęła usta w taki sposób, że teraz przypomninały wąską kreskę.
Hermiona czuła jak zaczyna się w niej gotować. Nie lubiła, kiedy
nauczyciele
wpychali się w jej prywatne sprawy. To nie była sprawa McGonagall z kim się
przyjaźniła. W dodatku nie miała prawa wypominać jej, że nie przyjaźni
się już z rudzielcem. Zwłaszcza po tym jak chłopak ją potraktował.
Od wdania
się w kłótnie wybawiło ją pukanie do drzwi. Profesorka po raz ostatni
spojrzała na pannę Granger, jednak nic już nie powiedział na jej temat.
-Proszę
wejść- drzwi otworzyły się i weszła reszta prefektów. Draco i Blaise szybko
podeszli do dziewczyny.
-Wszystko w
porządku?- szepnął blondyn. Hermiona skinęła głową. Jej spojrzenie natrafiło na
Rona, który właśnie sztyletował ich wzrokiem. I McGonagll się pyta czemu
ona już się z nim nie przyjaźni! Jeśli miała jeszcze jakieś wątpliwości
wystarczyłoby, gdyby teraz popatrzyła na chłopaka. Niestety kobieta była
zajęta wyczarowywaniem odpowiedniej ilości krzeseł. Gdy już wszyscy
usiedli, kobieta stanęła za biurkiem i obrzuciła ich srogim spojrzeniem.
-Zebrałam
was tutaj, aby pomówić o pewnym ważnym wydarzeniu, które będzie mieć miejsce w
naszej szkole.
-Turniej
Trójmagiczny!?- wypalił Erni
-Proszę nie
być śmiesznym, panie McMillan. Nie, nie chodzi o nic z tych rzeczy. Od razu
uprzedzam, że nie mam zamiaru organizować żadnych bali ani niczego podobnego-
powiodła wzrokiem po ich zawiedzionych twarzach.- W grudniu pojawi się w szkole
nowy nauczyciel. Zostanie z nami przez dwa miesiące.
-Czego
będzie nauczał, pani profesor?- zapytała Hanna Abott
-To nie
będzie typowy przedmiot. Profesor Dumbledore uważa, że mimo upadku Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać,
na świecie nie jest do końca bezpiecznie.
Na wolności pozostało jeszcze wielu jego popleczników. Pan dyrektor
uważa, że powinno się dać wam szansą nauczenia się, jak takich ludzi
rozpoznawać.
-Przecież to
jasne- odezwał się Ron- Wystarczy popatrzeć na ich lewą rękę!-popatrzył
znacząco na Draco i Zabiniego.
W tym
momencie Hermiona zdała sobie z czegoś sprawę. Harry mówił, że widział Znak na
przedramieniu Dracona. Jednak ona nie widziała go ani razu. Starała się sobie
przypomnieć jak wyglądała lewa ręka blondyna. Zazwyczaj chłopak chodził w
koszulach z długim rękawem, ale przecież, kiedy u niego spała,
Mroczny Znak
nie rzucił się jej w oczy. Była pewna, że na pewno zauważyłaby tak duży
tatuaż.
-Nie każdy
Śmierciożerca miał robiony znak- powiedziała McGonagll skutecznie gasząc tym
Rona.- Poza tym chodzi o to, aby taką osobę wyczuć z daleka, a nie kiedy już
zaatakuje.
-To znaczy,
że istnieją czary pozwalające z daleka stwierdzić czy ktoś był w szeregach
Voledemorta?- zainteresował się Hermiona. Była przekonana, że nigdy o tym nie
słyszała.- Na czym to polega?
-Szczerze
mówiąc nie znam się na tym, panno Granger. Jest to nowa magia. Na pewno nie
znajdziecie o tym nic w podręcznikach. Ministerstwo Magii poparło jednak
pomysł dyrektora. Oni sami korzystają z usług ludzi potrafiących rozpoznawać
Śmierciożerców. Wasz nauczyciel będzie
mógł opowiedzieć wam
więcej na
ten temat. Lekcje rozpoczną się w grudniu.
-Wiadomo kto będzie nas uczył?- zapytał Draco
-Issabell Rock. Niedawno została aurorem dzięki znajomości tejże magii. Jest młodą osobą więc zajęcia z nią powinny przypaść wam do gustu.
-Wiadomo kto będzie nas uczył?- zapytał Draco
-Issabell Rock. Niedawno została aurorem dzięki znajomości tejże magii. Jest młodą osobą więc zajęcia z nią powinny przypaść wam do gustu.
-Jaka jest w
tym nasza rola?
-Już
wyjaśniam, panie Zabini. Zajęcia będą zorganizowane dla wszystkich chętnych z
szóstego i siódmego rocznika. Jeszcze dziś w szkole pojawią się ogłoszenia
na ten temat, a dyrektor podczas kolacji wyjaśni o co chodzi. Waszym
zadaniem będzie pozbieranie list chętnych do końca przyszłego tygodnia. Osoby
niepełnoletnie będą musiały uzyskać zgody rodziców. Macie je pozbierać i oddać w ręce
opiekunów waszych domów. Jakieś pytania?
-Z jaką
częstotliwością będą odbywać się zajęcia- Hermiona nie byłaby sobą gdyby nie
zadała jakiegoś pytania
-Najprawdopodobniej
dwa razy w tygodniu. Wieczorami, gdyż są to zajęcia dodatkowe. Wstępnie są zaplanowane na dwa miesiące,
jednak wszystko będzie zależeć od
waszego zainteresowania i chłonności waszych umysłów- zmierzyła ich spojrzeniem.
– Uważam, że warto wziąć w nich udział. Na pewno na tym
skorzystacie.
Możliwe, że przyda się to tym, którzy chcą zdawać obronę przed czarną magią
na OWUTEMACH. Nie ma więcej pytań? W takim razie to wszystko. Możecie już
iść.
Prefekci
zaczęli rozmawiać miedzy sobą, gdy tylko wyszli z gabinetu.
-Co
myślicie?- zapytał Blaise dwójki przyjaciół. Na korytarzu została już tylko ich trójka oraz stojący niopodal Ron.
-Myślę, że
to naprawdę wspaniały pomysł. Ale jestem zaskoczona. Nie wiedziałam,
że istnieje taki rodzaj magii.
-Ja też.
Musze się koniecznie zapisać- powiedział entuzjastycznie Draco
-Żeby
ostrzec swoich kumpli, Malfoy- usłyszeli wściekły głos za sobą. Obrócili się i
zobaczyli czerwonego ze złości Rona.
-Doskonale
wiesz, Weasley, że nie jestem Śmierciozercą.- powiedział Draco spokojnym
głosem. Obiecał sobie, że nie da się sprowokować.
-Dobrze, że
pojawi się ktoś taki. Może wreszcie cała szkoła dowie się jakie z was
szumowiny- Ron jakby w ogóle nie słyszał słów Ślizgona. -No chyba, że faktycznie
nie macie znaku. Może pokarzecie nam, teraz- uśmiechnął się wrednie.
Hermiona
wciągnęła powietrze ze świstem. Nie dowierzała w to, co widzi. Sarkastyczny
Ron? Wredny Ron? To tak strasznie mu nie pasowało.
-Nie musicie
mu nic udowadniać - powiedział głośno- Wszyscy wiedzą, że nie byliście
prawdziwymi Śmierciożercami i pracowaliście dla Dumbledora !
-Ależ
spokojnie, kochana.- Blaise uśmiechną się uroczo- Jeśli Łasica chce zobaczyć czy
nie mamy znaku. Proszę bardzo- to mówiąc zarówno on jak i Draco podwinęli
rękawy koszul, i pokazali swoje przedramiona.
Hermiona zdała sobie sprawę, że wstrzymuje powietrze dopiero wówczas, kiedy zobaczyła, że chłopcy nie maja tatuaży. Obserwowała uważnie twarz rudzielca, która przybrała kolor jego odznaki.
Odwrócił się na pięcie i odszedł szybkim krokiem.
-Już się
bałem, że będzie chciał oglądać z bliska- zaśmiał się Blaise spuszczając
rękaw.- Wtedy by zauważył blizny.
Do Hermiony
dotarł sens słów chłopaka. Szybko złapała przegub lewej ręki Dracona i
spojrzała z bliska. Wzdłuż ręki biegła podłużna, jasna blizna. Na jasnej
skórze chłopaka nie odcinała się ona aż tak mocno.
-Usunęliście
Znaki?- zapytała z niedowierzaniem- Jak?
-W
mugolskiej klinice usuwania tatuaży- Malfoy wyszczerzył zęby- Ale nie wszyło zbyt
ładnie. Nie pomogły te najnowsze techniki. Musieliśmy skorzystać ze starszych
sposobów i zostały blizny.
-No lepsze
to, niż mieć wytatowaną czaszkę na przedramieniu- stwierdził Zabini
-Zdecydowanie-
uśmiechnęła się panna Granger.- Ciekawe czy nauczycielka będzie mogła to
wyczuć?
-Nie wiem.
Będziemy mogli go zapytać.- uśmiechną się brunet.- Dobra. Trzeba poinformować
resztę o tych zajęciach. I przygotować imprezę- westchnął- Ciężkie jest życie
byłego tajniaka
Hermiona i
Draco wybuchli śmiechem.
-O której
startujecie z imprezą?- zapytała.
-O 19?
-Będę na
pewno.
Pomachała im
jeszcze, po czym niechętnie udała się w stronę wieży Gryfonów.
AnnMari
Rozdział jak zwykle świetny.;p
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa jakimi durnymi tekstami uraczy nas Wieprzlej.
pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
Świetne!!! Zaczęłam czytać dzisiaj, ale tak bardzo mi się to spodobało, że OMG!!! Czekam na kolejny rozdział z zapartym tchem więc się lepiej pospiesz ;).
OdpowiedzUsuńhttp://draco-plus-hermiona.blogspot.com/
JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJ ♥
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział ;D A Weasley niech się nie wtrąca w nie swoje sprawy xD
Na pewno między Chanel i Kai'em do czegoś dojdzie na tych ostatnich zajęciach ;D Bo to zbyt podejrzane jest. Nie umiem się doczekać następnego rozdziału!
Pozdrawia serdecznie i życzę Ci dużo weny kochanie!
Avad ka;*
p.s zapraszam do siebie na nowy rozdział http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com
Wspaniały rozdział *w* A Chanel zostawi Kai'a w spokoju, a Chanel zostawi Kai'a w spokoju... Wybacz, odbija mi XD
OdpowiedzUsuńWeasley, ty idioto! I co? Łyso Ci? xDD
Nooo... Zaczyna robić się coraz ciekawiej, czekam na nexta ;)
Pozdrawiam,
Fioletoowa