środa, 4 września 2013

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Cześć Kochani!
Żyjecie po rozpoczęciu roku? Ja mam dość już po dwóch dniach :D
Na początku muszę was uprzedzić o pewnych sprawach.
Po pierwsze wakacje się skończyły i nie mam już tyle czasu co wcześniej. Oczywiście nadal będę prowadzić bloga (jeśli ktoś go w ogóle czyta) jednak kolejne rozdziały nie będą się ukazywać tak regularnie jak do tej pory. Nie chce wam obiecywać, że notki będą się pojawiać w jakiś konkretny dzień bo wiem, ze nie dotrzymam słowa. Nie wiem czy uda mi się dodać kolejny rozdział w przyszłym tygodniu ponieważ wyjeżdżam na kilka dni.
Po drugie do tej pory rozdziały były dość długie (średnio miały po 11-12 stron w Wordzie), ale teraz będę pisać je trochę krótsze. Może dzięki temu będą się ukazywały częściej.
To chyba tyle.
Za betę jak zwykle podziękowania należą się Carinio.
Rozdział dla Gochy i dla komentujących! :*
 Enjoy!

Czytasz=komentujesz!!!

PS Ja wiem, ze ta piosenka nie ma prawdopodobnie żadnego związku z rozdziałem, ale pisałam go własnie do niej. Tworzy niesamowity klimat więc polecam włączyć.

Soundtrack
Chanel otworzyła oczy, nie będąc pewną, co wyrwało ją ze snu. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że przyczyną był miękki ciężar na jej kolanach. Spojrzała  w tamtą stronę. Ku jej wielkiemu zdziwieniu zobaczyła, że na jej kolanach leży kot. Był czarny niczym noc, z lśniącym futrem i wielkimi lazurowymi oczami wpatrującymi się w nią z chłodnym zainteresowaniem.
Blondynka uwielbiała koty. Wyciągnęła rękę, chcąc pogłaskać kotka po czarnym łebku, jednak ten fukną na nią ze złością odsłaniając malutkie kiełki, ostre niczym szpilki.
Dopiero reakcja kota przypomniała Ślizgonce gdzie się znajduje. Zdała też sobie sprawę z ciężaru na swojej tali gdzie spoczywała męska dłoń. Delikatnie odwróciła głowę spoglądając na Kai’a.
Chłopak jeszcze nigdy nie wyglądał tak cudownie. Zsunięta do pasa biała kołdra ukazywała idealnie wyrzeźbiony brzuch i tors. Dwa nieśmiertelniki unosiły się na jego klatce piersiowej wraz z jego oddechem. Twarz pozbawiona ironicznego uśmiechu była niezwykle przystojna. Roztrzepane na poduszce ciemne
włosy tylko dodawały mu uroku.
Westchnęła i rozejrzała się po pokoju. Jej wzrok natrafił na elektryczny budzik stojący na szafeczce przy łóżku. Była 5.30. Chanel miała wielką ochotę położyć się z powrotem na ciepłym posłaniu i wtulić się w jego ciało. Jednak nie mogła tego zrobić. Doskonale wiedziała jakim typem jest Kai i nie zamierzała czekać, aż sam ją wyrzuci za drzwi.
Powoli podniosła się ze swojego miejsca jak najdelikatniej, starając się nie obudzić chłopaka, ani nie urazić ponownie kota. W mieszkaniu wciąż panował półmrok. Zaczęła zbierać swoje rzeczy rozrzucone po
całym pokoju. Nałożyła bieliznę i poszła do łazienki. Tam przemyła twarz wodą zmywając pozostałości makijażu. Spojrzała na swoja twarz w lustrze. Jej zwykle gładko ułożone włosy były w totalnym nieładzie. Usta miała lekko podpuchnięte. Na szyi i obojczykach dostrzegła kilka malinek. Sine cienie pod oczami
zdradzały nieprzespaną noc i lekkiego kaca. Zacisnęła dłonie na umywalce i zamknęła oczy, przypominając sobie poprzednią noc.

Kai zaparkował pod jakąś kamienicą. Zsiadła z siodełka zdejmując kask. Chłopak zrobił to samo. Złapał ja obcesowo za nadgarstek i pociągną w kierunku drzwi wejściowych. Poszli schodami w górę. Chanel nie była w stanie powiedzieć ile kondygnacji już przeszli. Jego dotyk skutecznie ją rozpraszał. Zaciskała dłoń na kasku starając się opanować drżenie swojego ciała. Jeszcze nigdy się tak nie czuła. 
W końcu stanęli przed starymi, drewnianymi drzwiami. Kai wydobył z kieszeni klucz. Chanel spodziewała się głośnego skrzypienia, jednak kiedy brunet pchnął drzwi otworzyły się bezszelestnie. Gdy weszli do środka Kai nie zapalił światła, jednak było wystarczająco jasno aby się widzieli nawzajem. Przez okno do pomieszczenia wpadały promienie światła księżycowego. 
Mieszkanie zaskoczyło Chanel.  Znajdowała się w dużym pokoju, oddzielonym od kuchni jedynie dwoma filarami połączonymi czarnym blatem. Meble w kuchni również były czarne. Kuchnia była najlepiej urządzona, ponieważ reszta mieszkania była w stanie jakby surowym. Na podłodze był jedynie gładki, biały 
beton. Trzy ściany były ceglaste i pomalowane na biało natomiast ta, pod którą, na środku stało spore łózko, była z czerwonej cegły. Nie było tam prawie w ogóle mebli, poza biurkiem pod oknem, małą szafeczką obok łóżka i niewielką komodą nieopodal drzwi wejściowych. Trzecia ściana w całości była zabudowana pułkami, na których stały dziesiątki książek. Domyśliła się, że drzwi obok wejścia do kuchni prowadzą do łazienki. 
W mieszkaniu panował porządek, którego Chanel nie spodziewałby się po samotnym chłopaku. 
-Napatrzyłaś się już?- zapytał nagle Kai. 
Dziewczyna oderwała wzrok od mieszkania i odwróciła głową w jego stronę. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak blisko niego się znajduje. Czuła jego ciepły oddech na policzkach. Patrzył na nią z nieodłącznym lekko ironicznym uśmieszkiem. Nie mogła się powstrzymać. Nerwowo oblizała wargi, aby po sekundzie wpić się w jego usta. Czuła, że się uśmiechnął, kiedy wsuwała mu język do ust. Nie pozwolił jej jednak na przejęcie inicjatywy. Objął ją w tali jedną ręką, a drugą zamknął drzwi. Zanim się zorientowała została przyciśnięta do drzwi. Kai całował ją zachłannie, jednocześnie ściągając jej kurtkę. Z jej ust wydobył się jęk, kiedy przeniósł swoje pocałunki na odsłonięta szyję. Odchyliła głowę w bok chcąc dać mu lepszy dostęp i jednocześnie na ślepo starała się ściągnąć jego kurtkę. Jej starania skwitował krótkim śmiechem i pomógł jej dokończyć dzieła. Przeniósł swoje dłonie na jej biodra, wsuwając je pod bluzkę i pieszcząc skórę na brzuchu jedną ręką. Drugą dłoń powoli przesunął na jej osłoniętą koronkowym stanikiem pierś i zacisnął. Odszukała jego usta, ponownie całując go z pasją. Kai sięgnął do zapięcie jej spodni i szybko je rozpiął. Przejechał palcami po jej podbrzuszu, doprowadzając do tego, że po raz kolejny cicho jęknęła.
Chanel zamknęła oczy. Czuła niesamowite ciepło w dole brzucha. Pożądanie zalewało ją kolejnymi falami przy każdymi jego dotyku. Kiedy wsuną dłoń w jej kobiecość, kciukiem drażniąc łechtaczkę, z jej gardła wyrwał się pierwszy tej nocy krzyk. O ile to było możliwe jej oddech jeszcze bardziej przyspieszył. 
Pieścił ją powoli, ledwo ją dotykając. 
-Proszę- jęknęła, kiedy po raz kolejny ominął jej najwrażliwszy punkt
-O co prosisz?- wymruczał tuż przy jej uchu, przygryzając jednocześnie jego płatek. Pocałował ją krótko, ale namiętnie po czym odsuną się od niej. Szybko pozbył się jej bluzki i swojej koszulki. Zaparło jej dech, na widok jego wspaniale wyrzeźbionego ciała. Pieściła jego tors palcami i ustami, czując jak płonie z pożądania. Poddawał się jej zabiegom z cichym pomrukiem. Nagle złapał ją za brodę przyciągając jej usta do swoich. Objął ją. Całując się, przesunęli się w kierunku łóżka. Kai usiadł ciągnąc ją na swoje kolana. Usiadła na nim 
okrakiem czując, jak bardzo jest rozpalony. Przeniósł swoje pocałunki na jej dekolt, aby po chwili pozbyć się stanika i pieścić jej piersi. Nie mogła powstrzymać cichego pomruku zadowolenia. Wsunęła palce w jego włosy czując ich miękkość.Nagle zmienił pozycje ciągnąc ją na łóżko tak, że teraz to on był na górze. 
Nie myślała racjonalnie, nie była w stanie skupić się na niczym poza jego gorącymi ustami i dłońmi na swoim rozpalonym ciele.

Chanel otworzyła gwałtownie oczy. Samo wspomnienia tych wydarzeń wystarczyło by zalała ją fala gorąca.
Ponownie odkręciła wodę, tym razem zimną i spryskała nią twarz. Nie mogła, nie powinna była o tym myśleć. Chwyciła leżący na półce grzebień i przeczesała włosy. Ubrała bluzkę i spodnie, i wyszła z łazienki.
Na jej szczęście Kai nadal spał. Nie dziwiła się mu. W końcu było jeszcze bardzo wcześnie. Omiotła pokój spojrzeniem, szukając swoich butów. Dostrzegła je obok półek z książkami. Podeszła tam. Kiedy zbierała buty, najniższa półka przykuła jej uwagę. Były tam wszystkie tomiki jej ulubionej mangi Death Note.
Uśmiechnęła się po nosem. Miała dokładnie taką sama kolekcję.Podniosła się z klęczek trzymając buty w ręce. Podeszła jeszcze do łóżka od strony Kai’a. Jego kot leżał w miejscu gdzie spała ona.
Popatrzyła na chłopaka z delikatnym uśmiechem. Kierując się impulsem pochyliła się i delikatnie musnęła wargami jego usta. Szybko cofnęła się w obawie, że może go obudzić. Chwyciła swoją torebkę i kurtkę i w ciszy opuściła mieszkanie. Dopiero na klatce schodowej ubrała kurtkę i buty. Zbiegła po schodach starając się opanować łzy. Wypadła na ulicę. Lało jak z cebra. Dopiero tutaj pozwoliła popłynąć słonym kroplom, które mieszały się z deszczem. Obwinęła się ramionami i szybko ruszyła przed siebie, chcąc jak najszybciej oddalić się od tego miejsca i teleportować do Hogsmade, skąd jednym z tajnych przejść mogła dostać się do szkoły.

***

Blaise Zabini nie mógł spać. Niepokój o Chanel sprawił, że nawet po sporej ilości alkoholu, którą wypił, nie zmrużył oka. Impreza zakończyła się krótko po 4 nad ranem jednak on nadal tkwił w Pokoju Wspólnym. Wypił eliksir niwelujący skutki alkoholu  i zaczął sprzątać. Potrzebował zająć czymś ręce, dlatego wyczarował worki na śmieci i miotły, po czym zaczął powoli usuwać śmieci mugolskim sposobem. Zajęcie to, chociaż wyczerpujące, nie pozwalało zająć myśli na tyle, aby zapomniał o pięknej blondynce.
Ślizgon doskonale wiedział co się z nim dzieje. Zdał sobie z tego sprawę miesiąc wcześniej, kiedy zobaczył jak Chanel patrzy na tamtego chłopaka w studiu.
Zakochał się w niej, chociaż nigdy się do tego nie przyznał głośno. Nie powiedział o tym nawet najlepszemu przyjacielowi. Był taki czas, kiedy on i panna Morison już prawie byli parą. Świetnie się ze sobą dogadywali, spędzali ze sobą praktycznie cały swój wolny czas. Blaise zdał sobie też sprawę, że Chanel była jedyną dziewczyną z jaką spał tego roku. Wiedział też, że ona również nie uprawiała seksu z żadnym innym chłopakiem od kiedy pojawiła się w Hogwarcie. Byli jednak tak do siebie podobni, że trudno im było nazwać to co ich łączyło. W dodatku Blaise nie wiedział czy ona go kocha. Miał taką nadzieję. Dopóki nie zaczęła spotykać się z tamtym tatuażystą. Żałował, że nie powiedział jej tego, że ją kocha. Z drugiej strony
nie był pewny czy takie słowa przeszłyby mu przez gardło. Zabini nigdy nie wyznał miłości żadnej osobie. Nigdy nie był w poważnym związku. Był dokładnie taki sam jak Chanel. Lubił dobrą zabawę, przygodny
seks, a związki uważał za przereklamowane i nudne. Nigdy wcześniej nie chciał być na stałe z jedną dziewczyną. Dopóki nie spotkał tej szalonej nastolatki na Long Island w Nowym Yorku. Już w tedy pomyślał, że jeśli kiedykolwiek miałby z kimś być, to właśnie z kimś takim jak przebojowa Chanel. I udało im się. Byli ze sobą przez dwa miesiące. Razem imprezowali, świetnie się dogadywali, potrafili spędzać całe dnie w swoim towarzystwie i nigdy nie brakowało im tematów do rozmów.
Niestety, wakacje się skończyły i każde z nich poszło w swoją stronę. Nie utrzymywali kontaktu. W Anglii zaczynała się wojna, od której Zabini wolał trzymać Chanel z daleka.
Nigdy nie pomyślałby, że mogą się znów spotkać. I to gdzie! W pociągu do Hogwartu! Jeszcze nigdy Blaise Zabini nie doznał takiego szoku, jak tamtego dnia.
Zabini potrząsną gwałtownie głową. Nie chciał rozpamiętywać tego wszystkiego. Wyciągną różdżkę i machną nią w kierunku worków ze śmieciami, które po prostu zniknęły. Spojrzał na swój zegarek i ze zdziwieniem stwierdził, że jest w pół do siódmej. Wyciągną telefon, który podwędził Hermione poprzedniego wieczoru. Wiedział, że nic tam nie zobaczy, jednak nadal spoglądał na ekran licząc na jakaś wiadomość od Chanel.
Opadł na kanapę całkowicie wyczerpany zarówno fizycznie jak i psychicznie. Od czasów wojny nie musiał się o nikogo martwić. Oparł głowę na oparciu i przymkną powieki. Powoli zaczynał morzyć go sen.
Nagle usłyszał charakterystyczny dźwięk otwierania się przejścia z korytarza do salonu. Poderwał się gwałtownie czując przeszywający ból w szyi.
Ulga jaką poczuł w momencie gdy ją zobaczył szybko została zastąpiona przerażeniem. Chanel wyglądała koszmarnie. Jej ubranie było kompletnie przemoczone. Włosy były w nieładzie. Nie miał również makijażu, widział wielkie cienie pod zaczerwienionymi oczami. Cała się trzęsła, Blaise nie był pewny czy z zimna czy od płaczu.
-Chanel- powiedział cicho
Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech.
-Och! Blaise, nie spodziewałam się kogokolwiek o tej porze- jej głos był zachrypnięty i wyraźnie zmęczony- Jak się udała impreza? I co robisz tu o tej porze?- siliła się na swobodny ton, jednak nie wychodziło jej to.
-Jak Ty wyglądasz- przeraził się brunet puszczając jej pytania mimo uszu.- Co się stało?
Szybko do niej podszedł ściągając z siebie bluzę. Chanel zdjęła mokrą kurtkę i z ulgą dała się otulić ciepłą męską bluzą.
-Na zewnątrz szalej burza. Jak mam wyglądać? – tym razem to ona zignorowała jego pytanie- Hermiona śpi w moim pokoju?- zapytała kierując się na schody prowadzące do dormitoriów dziewcząt.
-Wczoraj widziałem jak Draco niósł ją do siebie. Chyba za dużo wypiła- powiedział, jednak w tym momencie nie obchodziło go to. Podświadomie wiedział gdzie Chanel spędziła noc i jedyne o czym marzył to zaprzeczenie.
-A to nic- starała się ukryć rozczarowanie. Jej głos zadrżał jakby miała się zaraz rozpłakać.- Później oddam Ci bluzę.
Chciała go wyminąć, aby iść do siebie, jednak nie pozwolił jej na to. Złapał ją za nadgarstek.
-Chanel- szepną. Nie był w stanie podnieść głosu. Ta dziewczyna jeszcze nigdy nie wyglądała tak krucho i delikatnie. Bał się, że jeśli powie coś głośno lub za mocno ściśnie jej rękę, ona rozpadnie się w jego ramionach.
- Nie teraz, jestem zmęczona. Zimno mi- ona również szeptała.
-To przez niego?- musiał zadać to pytanie.
Chanel zesztywniała.
-Blaise, proszę- próbował wyrwać swój nadgarstek z jego uścisku, jednak nie pozwolił jej na to. Przeniósł uścisk na jej ramiona i próbował spojrzeć w jej oczy, jednak miała opuszczoną głowę.
-Byłaś z nim- to nie było pytanie, ale stwierdzenie faktu. Jeśli miałby jeszcze jakieś wątpliwości, to jej milczenie było wystarczająco wymowne. Mimo, że wiedział od początku, od kiedy nie pojawiała się na imprezie… Ślizgon zdał sobie sprawę, że przez ten cały czas miał w sobie jakaś idiotyczną nadzieję.
Teraz poczuł się jakby dostał w twarz.
Puścił ją gwałtownie, zachwiała się. Spojrzała na bruneta ze strachem.
-A ja głupi myślałem…- Zabini cofnął się kręcąc głową- Martwiłem się o Ciebie przez całą noc… Zupełnie niepotrzebnie jak się wydaje.- nagle ton jego głosu
zmienił się. Podniósł dumnie głowę.
-Blaise…?- Chanel była zdziwiona gwałtowną zmianą w jego zachowaniu- Co ty...?
-A ja jak głupi miałem przez cały czas nadzieję, że to skończysz- mówił ostro prawie wypluwając słowa- I jak? Zaliczyłaś go w końcu? Zawsze rzucałaś się na wszystko co się ruszało… Oooo… przepraszam! Musiało być jeszcze przystojne…
SLAP
Blaise zdziwiony chwycił się za piekący policzek. Spojrzał na dziewczynę. Na jej twarzy malował się gniew, a w oczach szkliły się łzy. Łzy złości.
-Pierdol się- syknęła, po czym wściekła ruszyła do swojego pokoju nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem.

***

Huk jaki wydały drzwi w spotkaniu z framugą poderwały z miejsca Hermionę i Draco.
-Co jest kuraa- jęknął nieprzytomnie blondyn unosząc powieki. Głowa ćmiła go boleśnie od wypitego alkoholu.
-Nie przeszkadzajcie sobie- warknął Zabini przechodząc przez pokój. Nalał sobie whisky z barku przyjaciela i usiadł na fotelu. Trzęsącymi się dłońmi odpalił papierosa.
-Na Merlina, Blaise, fajki i whisky to chyba nie najlepsze śniadanie- Hermiona powoli podniosła się z posłania.- Ale mnie głowa boli- jęknęła przymykając oczy- Masz coś przeciwbólowego?- zwróciła się do Dracona
Chłopak skiną głową podając jej fiolkę, którą zostawił przy łóżku, zanim poszedł spać. Gryfonka wypiła połowę zawartości i podała resztę blondynowi, który szybko osuszył fiolkę.
Dziewczyna opadał na poduszki. Czuła jak powoli ból przechodzi. Po kilku minutach była w stanie na nowo myśleć racjonalnie. Tym samym zdała sobie z czegoś sprawę.
-Malfoy, możesz mi powiedzieć co ja tu robię?- nie mogła sobie przypomnieć jak znalazła się w łóżku przyjaciela. Nadal miała na sobie krótkie, czarne spodenki i czarny bralet z srebrnymi dżetami, w które przebrała się na imprezę. Jedyne co znikło, to jej białe trampki.
Draco milczał przez kilka chwil. Nie wiedział co jej powiedzieć. Nie chciał jej mówić o D.Z. Chciał najpierw dowiedzieć się skąd pochodziły narkotyki i upewnić się, że znikną z Hogwartu. Szybko podjął decyzję.
-Zaliczyłaś wczoraj mały zgon- uśmiechną się szyderczo.- Fajki za mocno poszły Ci w głowę
-Dobra, dobra. Zrozumiałam aluzję- uśmiechnęła się lekko. Kiedy ból głowy minął poczuła się dobrze- Skorzystam z łazienki.
-Jeśli miałbym coś sugerować, to radziłbym Ci iść do Chanel- odwrócili się w kierunku Zabiniego. Przez moment zupełnie zapomnieli o brunecie
-Wróciła?- Hermiona wyskoczyła z łóżka. Poczuła ulgę, że jej przyjaciółka jest już w szkole, jednak coś w głosie Blaisa nie pozwalało jej się zrelaksować.
-Trochę się pokłóciliśmy- Zabini zasępił się.
Hermiona i Draco wymienili spojrzenia. Hermiona szybko skierowała się do łazienki. Po szybkiej toalecie weszła z powrotem do sypialni. Chłopcy siedzieli naprzeciw siebie na fotelach. Blondyn patrzył na bruneta wyczekująco, jednak ten zawzięcie wpatrywał się w podłogę.
-Idę do Chanel- powiedział Hermiona- Draco, dzięki za wszystko- szybko opuściła pokój nie czekając na odpowiedź.
-Poszła- zaznaczył Draco- powiesz mi teraz co się stało?
-A jak myślisz?- Blaise przeniósł na niego udręczony wzrok- Przespała się z tym kolesiem ze studia.
Blondyn sykną.
-Ale przecież poszła tam żeby z tym wszystkim skończyć. Hermiona mówiła, że poszła tam aby podziękować za lekcje i pożegnać się.
-Więc widocznie to był pożegnalny seks.
Milczeli przez chwilę.
-Ale to nie to Cię tak gryzie- odgadł Draco. Brunet westchnął.
-Nie. Nie to. Stary, ja ją…- zamilkł. Te słowa z trudem przechodziły mu przez gardło.
-Jeśli chodzi o to, że ją kochasz to nie kłopocz się. Wiem o tym doskonale. Nie patrz tak na mnie- dodał widząc zdziwione spojrzenie przyjaciela.
-Skąd wiesz?
Draco zaśmiał się.
-Daj spokój Diable, znam Cię najlepiej.
-No tak- mruknął.
-To Cię tak dręczy?- Ślizgona dziwiło zachowanie przyjaciela. Przecież dziewczynę zawsze można odzyskać. Nawet jeśli przespała się z innym. Zważając na to, jak podobna do siebie była ta dwójka, nie powinno być to nawet zbytnio skomplikowane.
-Nie.- ponownie westchnął.
-Więc?
-Przed chwilą… ja… mimo, że sam nie jestem lepszy… ja praktycznie nazwałem ja dziwką…
Zapanowało milczeniem. Draco patrzył z niedowierzaniem na Zabiniego, który znów wbił wzrok w podłogę. Chłopak nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą usłyszał. Blaise był ostatnią osobą jaka znał, która mogłaby wyzywać kobietę. Dopiero teraz dostrzegł zaczerwienie na jego policzku. Najwyraźniej dostał w
twarz.
-A Hermiona?- usłyszał nagle.
-Co Hermiona?
-Daj spokój, Smoku. Obaj wiemy, że nie wypiła wczoraj na tyle żeby zaliczyć taki zgon, a widziałem jak ją niesiesz. Była przytomna.
Draco westchną. Jeśli chciał pozbyć się ze szkoły D.Z. i zemścić się na tamtym kolesiu musiał powiedzieć o wszystkim Zabiniemu i Danielowi. Tylko z ich pomocą mogło mu się udać.
-Wczoraj na imprezie znalazłem Hermionę jak całowała się z jakimś Puchonem. Podał jej D.Z.
Blaise zaczął krztusić się dymem. Draco sięgnął po papierosy, aby się uspokoić.
-D.Z., tutaj, w Hogwarcie? Jesteś pewien?
-Jestem pewien.
-Ten koleś, Puchon, był dilerem?
-Miał przy sobie tyle kostek, że mógłby nim być, ale nie sądzę żeby był.
Bardzo szybko mi powiedział, co jej dał. Wystarczyło go trochę postraszyć. Nie miałem czasu go wypytywać, musiałem zająć się Granger.
-No jasne- Blaise pokiwał głową w zamyśleniu.-Trzeba koniecznie dotrzeć do źródła tego świństwa. Dopóki to nasza szkoła, nie chce widzieć tu czegoś takiego.
Draco skinął głową. Robiło mu się zimno na myśl, co stałoby się gdyby na czas nie znalazł dziewczyny.

***

Hermiona zapukała do pokoju Chanel. Odpowiedziała jej cisza. Nacisnęła klamkę i weszła do pokoju. Widok jaki tam zastała przeraził ją. Panna Morison siedziała na podłodze opierając się o łóżko. Była całkowicie przemoczona. Blada skóra kontrastowała upiornie z ciemnymi ubraniami. Trzęsła się z zimna,
a po jej policzkach spływały łzy. Tępo wpatrywała się w przeciwległą ścianę. U jej stóp leżała ciemno-zielony materiał, w który Hermiona rozpoznała bluzę Blaisa.
-Chanel- wyszeptała i szybko podeszła do przyjaciółki klękając obok niej. Otoczyła ją ramiona przytulając do siebie. Z ust blondynki wydobył się szloch.
-Hermiona, ja…- próbowała się tłumaczyć, jednak zbyt mocno szczękała zębami aby mówić.
-Potem mi powiesz- powiedziała panna Granger zdecydowanym tonem- No już, podnosimy się- pociągnęła dziewczynę, która ledwo trzymała się na nogach.
Cały czas ją podtrzymując udała się z nią do łazienki. Posadziła Chanel na brzegu wanny i odkręciła kilka kurków.
 -Musisz ściągnąć te mokre rzeczy. No dalej- pomogła się jej rozebrać po czym praktycznie wsadziła ją do wanny pełnej gorącej wody i piany. Rozcierała jej ramiona tak długo aż dziewczyna przestała się trząść, a jej skóra zaróżowiła się. Przy okazji dostrzegła kilka malinek na jej dekolcie i szyi. Jeśli dodać do tego zachowanie Zabiniego, to Hermiona już wiedziała co się stało tej nocy.
-Lepiej Ci?- zapytała niepewnie. Chanel pokiwała głową. Przestał płakać.
-Zabini już Ci powiedział ?- zapytała niepewnie blondynka.
-Przyszedł do pokoju Draco, ale nie powiedział nic konkretnego…
-Ale się domyślasz.
-Tak- Hermiona nie widział sensu odpowiadania inaczej.
-Przespałam się z Kai’em- mówiła beznamiętnie patrząc w wodę- To była najwspanialsza noc w moim życiu. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Wyszłam zanim się obudził. Szłam w burzy. Nie mogłam znaleźć miejsca na deportacje. W Pokoju Wspólnym był Blaise. Pokłóciliśmy się.- mówiła prostymi zdaniami
kompletnie wyprana z uczuć- Kai ma kota- dodała nagle.
Hermiona zagryzła wargi. Jeszcze nigdy nie widziała przyjaciółki w takim stanie. Ba! Nigdy nie widział jej płaczącej.
-Spokojnie, Chanel- powiedziała głaszcząc ją po głowie- Teraz musisz odpocząć i musimy przypilnować, żeby nie nabawiła się zapalenie płuc. O resztę będziemy się martwić później- uśmiechnęła się do niej pocieszająco. Jednak był to wymuszony uśmiech. Obie doskonale wiedziały, że w najbliższym czasie nie
będzie dobrze.
Chanel Morison zakochała się i to w ostatniej osobie, w której powinna.

AnnMari

Pewnie się domyślacie kto to :)

4 komentarze:

  1. Naprawdę piękny rozdział. A ktoek Kai'a - słodziaczek po prostu! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Powodzenia w szkole!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział, naprawdę :)
    Jezu, jakie on ma oczy *_*
    Chanel, jak mogłaś? ;--; Mam nadzieję, że jednak będzie z Blaise'm...
    Czekam na kolejny z niecierpliwością i życzę dużo weny :)
    Pozdrawiam,
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
  3. NIEEEEEEEE! Dlaczego musiała sie z nim przespać? Wrrr biedny Diabełek:(
    A kotek Kai'a cudowny sama bym takiego chciała ;D
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i jestem strasznie ciekawa jak to wszystko sie potoczy ;D
    Pozdrawiam cieplutko ;*
    Avad Ka;*

    OdpowiedzUsuń